Z wielką satysfakcją wpisałam dzisiaj tytuł kolejnej ogrodowej opowieści ;-)
Przygotowanie stawu do zimy to jedno z najtrudniejszych zadań jesienią. Trzeba to zrobić we właściwym momencie, kiedy rośliny wodne już zamierają i nie za późno, bo opadną na dno i będzie zgnilizna. Dzisiaj był absolutnie ostatni moment. Tylko temperatura w okolicach zera, a po nocnym przmrozku staw w płytkiej cześci lekko pod lodem. Na szczęście mam wodery i uznałam, że krioterapia na moje stawy będzie super!
Lilie wycięte, staw wygrabiony, pałki tylko częściowo, bo zawsze zostawiam je jako zimową dekorację. Wycięłam jedynie te brązowe kwiatostany, bo strasznie śmiecą kiedy zamieniają się w puchate poduszki -)
No to staw tuż przed zmrokiem.
Nie wycinam traw wokół stawu. Zostawiam do wiosny.
Grabienie obowiązkowo też, ale jeszcze ze dwie sesje liściowe ;-) i będzie koniec ogrodowych zmagań. Tydzień? i będzie pierwszy śnieg.
Póki co jeszcze są kolory, jeszcze jest ogrodowa uroda.
Proso rózgowate to u mnie trawa nr 1. Mam też po raz pierwszy w tym roku trzcinnika krótkowłosowego. Piekne kolory jesienią, a poniżej łąkowy egzemplarz. Nie sadzę, tylko przycinam i chronię jak wyrośnie, bo bardzo lubię te 'jeże' ;-)
Żurawki o tej porze roku to nadal okazy żyworności i koloru. Poniżej orszeliny olcholistne na tle miskantów, ktore bardzo kiepsko kwitną.
Te miskanty za to co roku tak pięknie kwitną. Suche paprocie spodobały mi się w tym kontraście do bieli brzóz. A pień wyciętej przez bobry wierzby sobie stoi na pamiątkę. Lubię pnie wszelkiego rodzaju.
Ogólny widoczek spod bramy na jesienny bałagan i liska, ktory chyba przyciągnął te żywe. Dzisiaj w nocy pojawił się wielki rudy okaz. Tylko mignął w kamerze, ale był! Duży z długą puchatą kitą o białym zakończeniu. Może pojawi się w dzień, jak będę? Oby!
Babtysja nieco straszy czarnymi liśćmi, generalnie suchulce wokół, no taka jesienna uroda ogrodu.
Pozdrawiam czytających :-)
Komentarze
Prześlij komentarz