And life goes on...

Dramat minionych tygodni powoli odchodzi do przeszłości, coraz rzadziej wspominam wrześniowe tygodnie wypełnione walką o życie syna, coraz więcej cieszę się powolnym powrotem do codzienności. Miro, mój syn, co wiedzą Ci co byli ze mną w tamtym czasie i za co zawsze będę wdzięczna, jest właściwie całkiem taki jak dawniej. 

 


Opiekuje się nim niezmiennie Souly, bez której pewnie byłoby zupełnie inaczej. Ich życie wróciło także do normalnej codzienności, codziennych zajęć i przyjemności, jak np. karmienie żółwia ;-)

 

Jednym słowem sielanka, chociaż brak pracy Miro oznacza brak zdolności kredytowej i tym samym ostateczną utratę mieszkania w stolicy. Już się z tym pogodziliśmy. Próbowałam przekonać banki, że mój wiek nie powinien być przeszkodą w uzyskaniu kredytu hipotecznego, ale cóż... usłyszałam od razu - bez szans. Chociaż ja zdolność kredytową mam doskonałą, historię kredytową jeszcze lepszą, tylko za stara jestem :-(

A Borków pod śniegiem widziany z kamerki cieszy i czeka na jutrzejszą wiosnę ;-)




Jutro nawet mam nadzieję na jakieś jeszcze ogrodowe porządki, ale sama wizyta też będzie cudna po tym smutnym tygodniu i zderzeniu z rzeczywistością.

Zatem zapraszam jutro na relację z wiejskich odwiedzin :-)

 

Komentarze

  1. Straszne jest to dyskryminowanie z kredytem, kiedyś też to poznałam. Ale najważniejszy syn, dobrze wygląda i jak podobny do ciebie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło Cię czytać u mnie :-) Tak, Miro ma się dobrze, pomimo okoliczności. Ale powoli odbudujemy wszystko.
      Dziękuję i przepraszam, że nie zaglądam, ale jakoś nie mogę przełamać niechęci do tych pozornych kontaktów na FB czy IG.

      Usuń
  2. No bo takie są Krysiu. Ja czasami też mam spore przerwy na IG z tego powodu. Nie musisz odpisywać. Najważniejsze, żeby wszystko się ułożyło:) życzę z całego serca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję.
      Jak wszystko jest super, i każdy dzień aż kipi od radości, wtedy czlowiek chce się dzielić tym szczęściem.
      Jak jest marnie, to trudno ciągle obarczać innych swoim dramatem. Ja i tak dostalam mnóstwo wsparcia i pomocy. Teraz nie chcę nikomu psuć tych radosnych chwil grudnia, świąt. Moze kiedyś znów będzie dobrze.

      Usuń
    2. Mam takie samo podejście. Cały czas mam, jak mam, ale próbuję żyć normalnie i zachować uśmiech i radość:)

      Usuń
    3. Wiesz, ja zachowuję mam wrażenie dużo normalności, tylko nie wiem z czym się porównujemy. Gratuluję tej radości, bo nie w czy w mojej sytuacji też byś byla taka dzielna :-(

      Usuń
    4. Krysiu, nie wiem czy byłabym dzielna, pewnie bym szalała z rozpaczy. Nic nigdy nie da się porównać. Ja myślę w tej chwili o swoim zdrowiu i leczeniu, które już tak długo trwa, teraz czekam na kolejną operację, cała w strachu, a końca nie widać leczenia i ile to zejdzie, nie wiem. Jeszcze raz uściski, jesteś dzielna, ale kto jak nie ty, taka silna i mądra kobieta.

      Usuń
    5. Irenko, nie mialam pojęcia o Twoich zmaganiach zdrowotnych, nie piszesz o tym i to rozumiem. Ja o sobie nie piszę nigdy, wyjątkowo tyle pisałam o Miro, ale to już była konieczność. Jestem raczej 'twarda sztuka' ;-), ale jednak do dawnej radości życia jeszcze sporo brakuje.
      Trzymaj się, życzę Ci by wszystko się udało. Masz wspaniałą Rodzinę, będą Cię wspierać i dla nich musisz się postarać być w formie ;-))))

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty