I znowu mam wodny świat ;-)

Cieszyłam się z tego deszczu środowego, bo przecież miałam pustynię, nosiłam wodę konewkami, by ratować rośliny, nawet martwiłam się, czy nie za małe te opady, by dobrze namoczyć ziemię. Widok Borkowa zalanego od bramy do furtki naprawdę mnie zaskoczył. Po jednym dniu deszczu takie widoki?






Nie jest to problemem, ani kataklizmem - zaznaczam na wszelki wypadek ;-) Plan Borkowa i ogrodu niemal całkowicie - są wyjątki, o czym będzie później - uwzględnia te okresowe zalania. Mnie dziwi jedynie skąd tak wysoki poziom wody po jednym dniu. Zalety są oczywiste. Łąka moja bagienna żyje na 200% procent :-) Oto takie specjalnie niewykoszone kawałki z powodu kuklika, firletek i tego, co tam zechce wyrosnąć.




Na rabatach i w stawie też bujnie. Żółto od irysów.




 
To żółte to posadzona niedawno brzoza karłowa 'Golden Treasure' no i się złoci ;-) Firletka wplotła się w tojeść orzęsioną, obok liliowce 'Bakabana' dalej mnóstwo dzielżanów. Ta rabata jest zalewana dość często i to co rośnie, to rośnie, nic sobie z tej wody nie robiąc. A jesiony z 2017 roku dawno przepadły, jak i wiele, wiele innych roślin.




Baptysja jest i zakwitnie, a wyglądała marnie. Podobnie jak orszelina olcholistna, miskanty i parę innych okazów, wszystko ruszyło po tej dawce wody. Nacieszywszy się tą wodą, zabrałam się do przywiezionych pudeł.


 Dojechały na Dzień Matki ;-) Pora odpakować te cuda.



Niebieskie kostrzewy na skarpę i tłuste ;-) koboldy na berberysową. Są też dwa berberysinki 'Green Carpet', ale są tak mikre, że ich za nic nie pokażę. Nie to że zakup nieudany. Uparłam się na te zielone dywaniki, ale trudno je kupić. No to kupiłam malutkie sadzonki. Są śliczne, tylko sobie poczekam....

Rosną. Wiadomo, na efekty poczekamy ;-)))) Ta kudłata pęcherznica nad rabatą jest trochę przycinana, ale ja nie lubię tutaj krzewów formowanych, przyciętych 'pod garnek'. Tnę ją tylko po to, by nie ogołociła się dołem.


Tutaj tym bardziej poczekamy. To ostatnia 'łysinka' na skarpie. Te suche badyle to indygowiec. On zawsze bardzo długo zastanawia się, czy żyć. Wokół jest cała masa wszystkiego, poczekam, co z tego będzie.



Nad trawami od lewej tawuła van Houtte'a 'Gold Fountain' , dalej indygowiec, tawlina jarzębolistna, dołem od lewej paprocie i hosty co mi się rozmnożyły pod gankiem, bodziszki 'Endressa', ale tylko malutkie, nowe sadzonki, karpa krwawnicy, astry żeniszkowate, dziewanny - to te duże liscie. Kawałek złotych liści to tawuły 'Golden carpet'.  No jest tu trochę tych roślin ;-)
 

 





Na całej skarpie jest około 70 sztuk roślin, 24 gatunki, krzewy i byliny. To był najtrudniejszy kawalek ogrodu. Pisałam wiele razy o niekończacej się zabawie w obsadzanie tego miejsca. Czy ją zakończyłam? Pewnie nie, bo coś wypadnie, coś dosadzę, ale nie ma już łysego koszmaru.

A pogodowo bardzo dziwny dzień, spałam na stojąco, deszcz wisiał nad głową, ale sobie na szczęście ! poszedł, skończyłam wcześniej, bo jakiś chyba wampir wyssał ze mnie energię. O 15.00 nie miałam siły szwendać się po tych strumieniach, to wróciłam do domu. Ale rośliny nowe są i rosną.

Nie dodałam, że poprzesadzałam dzisiaj wiele moich okazów. Róże pnące spod płotu poszły pod domek, wobec faktu, że i tam zrobił się mały stawik. Nigdy wcześniej takiej wody tam nie było. Hosty spod domku poszły na skarpę, żurawki ....no trochę tego przemeblowałam, zobaczymy co z tego wyjdzie.

Komentarze

  1. No, no...mnóstwo pracy, woda wsiąknie i rośliny się wzmocnią. Zresztą busz jest. Nowe nabytki fajne i wcale nie takie mikre. Co do indygowca, przytnij go, ruszy z kopyta. On kwitnie na tegorocznych pędach. Odbyłam fajny spacer:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zacznę od indygowca - mam go wiele lat. Jest przycięty i to bardzo mocno, ale indygowiec z natury budzi się bardzo późno, a u mnie to tak miesiąc + ;-)
      Mikry jest 'Green carpet', Koboldy całkiem spore, a trawy w sam raz.
      Po takiej porcji wody Borków szaleje i robi się rzeczywiście busz. Dobrze że zdążyłam wykosić te partie, których nie zostawiam, inaczej byłby straszny bałagan.
      Dziękuję za spacer po Borkowie, wirtualny, ale miło, że ktoś mnie odwiedził :-)

      Usuń
    2. Myślę, że wiele osób spaceruje, nie każdy zostawia ślad. To fart z koszeniem, u nas kosimy tylko gdzie jest trawa, w lasku mam złoto;). Ale tyle wody leci z nieb, że odżyje. Ot, stale są te rozterki ogrodowe, albo za mało, albo za dużo;).

      Usuń
    3. Ja trawę rozsypuję wzdłuż ogrodzenia za płotem. Mam tam straszne pokrzywy, to je tłamszę w ten sposób, a i ziemia się fantastycznie użyźnia.
      Ja wiem, że wiele osób spaceruje, bo mam licznik ;-) Tylko Ty napisałaś, że to był fajny spacer, co mnie ucieszyło.
      Tak, rozterki ogrodowe są zawsze. Klimat mamy szalony, brak równowagi, nic w nadmiarze nie jest dobre. Za dużo deszczu - źle, za dużo słońca - też niedobrze ;-)))) I to przecież nie tylko ogrodnicy, czy rolnicy narzekają. Takie warunki pogodowe dla nikogo fajne nie są.

      Usuń
    4. Mnie o tej porze męczy bujność mojego ogrodu, nie mogę nad nim zapanować, czasami aż muszę wybrać radykalne posunięcia. Fajny pomysł z tą trawą. My odkąd zobaczyliśmy koszenie trawy co tydzień bez kosza, w Irlandii i Anglii, robimy tak samo, ona użyźnia potem trawnik, szybko znika i odpada problem ze ścinkami. U mnie dziki trawnik i mi to nie przeszkadza, nie walczę o dywan. Wszystko w nim jest oprócz mniszka.

      Usuń
    5. Ja tego widoku schnącego pokosu nie trawię :-( Też nie walczę o dywan, ale to wcale tak szybko nie znika, jest wizualny bałagan, w moim łąkowym trawniku jest wszystko. Pozostawienie pokosu u mnie skończyło by się gniciem. Za mokro.

      Usuń
    6. U nas tak 2 dni widac, potem zlasowane:)

      Usuń
  2. Zapomniałam o indygowcu napisać, to naprawdę późno, mój już kwitnie, ale całkiem o nim zapomniałam. Twój będzie dłużej cieszyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On u mnie jest jak żółw. Ale kwitnie potem bez końca. Śliczne ma te bordowe kity. Przesadzałam go bez końca, bo mi marniał, aż tu w piachu na skarpie odżył. A w naturze lubi wodę, to go posadziłam na zalewanej rabacie. Nie dawał rady. Ale tam nawet jesiony zdechły :-(

      Usuń
    2. Też stwierdzam, że on lubi bardziej suche miejsca, podobne do potrzeb lawendy.

      Usuń
    3. Ja się uczę obserwując moje rośliny. Czasem jestem zdumiona, jak niektóre przystosowują się do zastanych warunków. Jak się kocha rośliny, to nie ma wyboru. Trzeba stale nad nimi chodzić i kombinować. U mnie lawenda jest bez szans. Nawet nie próbuję jej sadzić.

      Usuń
    4. I to jest dobre podejście, bo sadzić trzeba, co się sprawdzi. Nie da się na siłę mieć wszystko w ogrodzie. U mnie podobnie, zostaje co wytrzymuje. Mam mieszane warunki, jeden jednak już wspólny, wszędzie sucho. pada 3 dzień, to może się poprawi.

      Usuń
    5. U mnie niestety wszystko jest zmienne i to jest najtrudniejsze. Raz jest sucho, raz jest woda. Chyba tylko skarpa ma stałe warunki. Na pewno na siłę się nie da i nawet nie warto. Niby to wszystko wiem, a i tak błędy robię i rośliny tracę.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty