Domki dla owadów - trochę inna historia

Lubię majsterkować, nawet budować z drewna, co opisałam przy różnych okazjach w minionych latach ogrodowania. Mam całkiem spory zestaw narzędzi, a czas tych zimowych miesięcy bez pracy w ogrodzie postanowiłam wykorzystać na budowę domków dla owadów. Moda na owadzie domki zapanowała wiele lat temu i wielu ogrodach pojawiły się mniej lub bardziej udane konstrukcje. Trochę ze snobizmu, trochę dla ozdoby, ale w większości z dobrze pojętego dobra natury. Wiadomo, owady w ogrodzie są po prostu niezbędne. 

W Borkowie przyciąganie owadów w jakiś specjalny sposób chyba nie jest konieczne,  łąki pełne kwiatów, w ogrodzie też niemało, stada motyli fruwają, złotooki co roku zimują pod dachem antresoli, biedronki, trzmiele mam na co dzień. Chemii - poza zupełnie wyjątkowymi przypadkami - nie stosuję, wokół łąki, nieużytki, cywilizacja oddalona o kilometry, to mam taki raczej ekologiczny azyl.

Ale domek dla owadów może jednak też być ozdobą, a i swoją funkcję spełnić przy okazji. Zabrałam się zatem za zbieranie informacji, inspiracji, jednym słowem samo szkolenie co i jak. Lubię czytać opinie fachowców z różnych zakątków świata, co pozwala uniknąć stale tych samych, kopiowanych informacji w necie polskojęzycznym.

Zupełnie przypadkiem natrafiłam na artykuł amerykańskiego biologa Colina Purringtona o wadach masowo produkowanych domków dla owadów, ale też o braku właściwego postępowania z tymi domkami, nawet jeśli zostały przygotowane prawidłowo.

Nigdzie wcześniej nie natrafiłam na informacje o konieczności czyszczenia takiego domku raz do roku, po sezonie, najlepiej w październiku. Trzeba go kompletnie rozmontować, pozwolić owadom wyfrunąć, a na wiosnę usunąć większość wypełnienia domku, zdezynfekować go i  ułożyć wszystko od nowa. Domek wiszący latami bez takich zabiegów, to wg Purringtona siedlisko pasożytów, grzybów i wirusów.

Stąd tytuł artykułu: The horrors of mass-produced bee houses.

Zamontowane na stałe, przyklejone elementy wnętrza domku są nieusuwalne i o czyszczeniu nie ma mowy. 

Inne wady gotowych domków: brak ściany tylnej, brak zadaszenia zabezpieczającego przed zalaniem wodą deszczową, zbyt płytkie konstrukcje ( minimum 4 cale, najlepiej 6 cali), wypełnienie szyszkami (służy jedynie dekoracji i siedliskom pająków), szpary dla motyli czy wizerunek pszczoły na obudowie to tylko potwierdzenie ignorancji producenta.

Artykuł zamyka powyższe zdjęcie z podpisem: These look soooo cute, but if ALL the blocks are left in place for multiple years they become towers filled with bee parasites.

 

Komentarze

Popularne posty