Kwiaty łąkowe w Borkowie


Borków zaczął się od łąki i od początku wiedziałam, że zachowam z niej tak dużo, jak to będzie możliwe w procesie powstawania ogrodu. Na początku to łąka panowała nade mną, a nie ja nad nią. Posadzenie małych roślin, nawet krzewów kończyło się porażką. Ginęły zagłuszane przez trawy i skrzyp. Wydzieranie małych kawałków pod nasadzenia to była walka z wiatrakami. Nie nadążałam z wyrywaniem niekończących się trawiastych rozłogów. Koszona dwa razy do roku jako ostrożeniowa łąka dwukośna, wyglądała jako tako, jedynie do czerwca, potem to już była udręka koszenia suchych badyli, a łąka pozostawała łąką. 

Przez pierwsze dwa lata nie udało mi się osiągnąć jakiekolwiek postępu w tworzeniu ogrodu. Stanął wymarzony farmerski płot, powstał naturalny staw, powstały wijące się żwirowe ścieżki, ale poza posadzeniem drzew, brzóz, dębów, grabów, paru świerków, ogrodu nie było. Była łąka i coroczny koszmar koszenia tych ponad metrowych, suchych trzcin, potem grabienia, wywożenia...

Gdyby nie barwy traw i właśnie łąkowych kwiatów nie wiem, czy bym się nie poddała. Tak to widzę z perspektywy czasu, ale wtedy kochałam każdy dzień spędzony na tej harówce i syzyfowym wysiłku, by coś z tego zrobić.

Poza tym, utrzymywanie traw pozwalało na namnażanie się kwiatów polnych, które z roku na rok były coraz liczniejsze. Wykorytowanie żwirowych ścieżek spowodowało powstanie naturalnych ciągów o silnie podmokłych brzegach, gdzie pojawiało się coraz większe nagromadzenie roślin. Najpierw powstały szpalery olsz, a podczas kolejnych wiosen wzdłuż ścieżek  rozkwitały kolorowe 'bordiury'.








Firletka i kuklik z pojedynczych kwiatków na początku, teraz co roku w maju pojawiają się w coraz większej kwiatowej masie odwiedzanej licznie przez motyle.


Kuklik zwisły to jak się okazuje jeden z dość licznie u mnie reprezentowanej rodziny różowatych. Jest wiązówka błotna, pięciornik gęsi, posadziłam parzydło leśne i przywrotnika czerwonostopowego.



Obserwacja tych kwiatowych pasów wzdłuż ścieżek podsunęła mi rozwiązanie koszmaru koszenia łąki tak, by jednocześnie nie stracić tego naturalnego kwiatowego bogactwa. Kosiarka spalinowa i koszenie łąki z pozostawianiem nienaruszonych pasów  traw nad stawem i wzdłuż ścieżek właśnie, przyniosły rozwiązanie, gdzie wilk syty i owca cała.

Nie mam trzcinowych chaszczy, mam otwarte zielone przestrzenie i mam łąkowe kwiaty. Zaczęły powstawać bylinowe rabaty niezagłuszane przez trawy, przybywało krzewów i wreszcie nie mam łąki, mam wiejski ogród w którym zapanowała kontrolowalna równowaga.

W czerwcu zaczynają pojawiać się krwawnice i trwają przez całe miesiące lata rozrastając się do sporych  rozmiarów krzaczków. Najwięcej wysiewa się ich nad stawem, ale młode okazy wykopuję i dosadzam do bylinowych rabat.









Lipiec przynosi malwy zaniedbane




Sadziec jeszcze nie kwitnie 


ale już w sierpniu będzie go dużo. Towarzyszą mu ostrożenie - u mnie głównie błotny i warzywny




Edycja: dzięki Halinie wiem, że to żywokost lekarski ;-) Korzystając z nowego trybu życia ;-) czytam o tych moich 'łąkowcach' i m. in. zbieram ich zamienne nazwy. Żywokost to żywy gnat, kosztywał. Kolejna cenna roślina lecznicza. W tym roku oznaczę miejsca gdzie rośnie, by uważać przy koszeniu. Poszukam też farbownika. Ta sama rodzina, wydaje mi się, że też go widziałam.


Przyznam szczerze, że nie lubię ostrożeni, podobnie jak arcydzięgla i stopniowo ograniczam ich obecność.


Jest jeszcze cała masa białych, niebieskich, żółtych, są lnice, są oczywiście nawłocie.




Już nie mylę bluszczyka z dąbrówką ;-)))



Pięciornik gęsi, srebrnik, pospolity chwast piszą znawcy. Ale też jakie cenne ziółko. U mnie zresztą bogactwo roślin leczniczych, może czas zacząć je zbierać i suszyć.


Przetacznik leśny czy ożankowy? Kwiaty maja bardzo podobne, ale liście i kształt pąków kwiatowych jest raczej taki, jak u ożankowego.  


Z niebieskich udało mi się niedawno znaleźć nazwę tego dzwonka! To dzwonek rapunkuł. Ma bardzo charakterystyczne paski na płatkach kwiatów, ale dopiero po zaschnięciu jesienią jest nie do pomylenia z żadną inną rośliną.



Zdjęcie z wirtualnego atlasu roślin.
Z jakiegoś powodu nie zrobiłam własnego, ale zaznaczyłam miejsce, gdzie się pojawia.


Wierzbownica kosmata nie jest u mnie popularna, a szkoda. Pojawiła się dwa lata temu, a ostatnio chyba jej nie było, albo przeoczyłam. Nie miałabym nic przeciwko temu, by sobie u mnie parę rozłogów wypuściła.




Lnica, inne nazwy wg Podlaskiego ogrodu botanicznego to: lnianka, lenek, pantofelki Matki Boskiej, dzikie lwie paszcze,  lniczka, lwia paszczęka, len Matki Boskiej, wyżlin, nocne ziele. Bardzo lubię te zastępcze nazwy, zwykle lokalne, czasem ludowe. Przy okazji poszukiwań wiedzy o moich łąkowcach trafiłam na stronę Podlaskiego ogrodu botanicznego. Polecam.




W zestawie z krwawnikiem pospolitym, a to kolejne cenne zioło. Może nie dorównuje urodą kolorowym odmianom ogrodowym, ale nadal w takim zestawieniu bardzo mi się podoba.



Nie zdołałam pokazać całego naturalnego bogactwa, jakim obdarza mnie Borków. A wiem, że z każdym rokiem będzie tych roślin przybywać, co widzę po tych minionych 6 latach.

Teraz czekam na knieć błotną. Na moich mokradłach już wkrótce będzie bardzo żółto.



Komentarze

  1. Masz nawet purpurowego, ze zwisającymi kwiatostanami żywokosta lekarskiego! -widuję go bardzo rzadko. Uwielbiam złociste lnice pospolite oraz kępy pięciornika gęsiego. Dużo jest tych naturalnych piękności :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, żywokosta nie rozpoznałam ;-) Dopiszę sobie. Uczę się tych moich piękności powoli, a jak to przyjemność umieć rozpoznawać te łąkowe cuda!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty