Wracam!!!!
Wracam z dziką radością!
Ta przerwa wynikała z wielu rzeczy - zmęczenia po bardzo intensywnej pracy w pracy, chyba trochę zniechęcenia do pisania, może też eksperyment z Instagramem. Kolejny i kolejna porażka. Gonitwa za popularnością mnie nie dotyczy, a niestety tam nie ma nic innego.
No to jestem z powrotem, z masą zdjęć i wielką energią, by spróbować ogarnąć te chyba trzy tygodnie przerwy. A taki czas w lipcu to niemal epoka ogrodowa ;-) Pogoda szalała, lilie kwitły i przekwitały, powstały nowe rabatki, sprzęt ogrodowy psuł się i naprawiał, doszedł nowy, syn był z wizytą, żadnych za to złych wiadomości! Piękny i pracowity czas za mną.
Ale zacznę od zdjęć z dnia relaksu, dnia kiedy bylam w ogrodzie i nie wykonalam absolutnie żadnej pracy ogrodowej! Jak można się domyslić to był dzień spędzony wspólnie z synem.
Siedzenie pod olchami, ogrodowe spacery zdjęciowe, czas nacieszenia się wszystkim naraz.
Idziemy przez ogród
Jak widać domek dostał nowe dekoracje, jako nową formę zasłony od sąsiada.
Biała rabata wykonała zadanie ;-) Floksy, lilie, liatry, a teraz hortensja Tardiva zaczyna kwitnąć i będzie miała te kwiaty do późnej jesieni.
Wielka, skalista Rabata pod Kogutem może nie spełniła wszystkich oczekwiań, ale jej wygląd obecnie jest fajny, chociaż inny od zamierzonego. I tu jest pytanie - czy warto zmagać się z naturą, czy czasem zaakceptować jej decyzje ? Ja coraz częściej wybierem to drugie.
A tu już mój bohater ogrodowy, czyli sadziec konopiasty. On rośnie sam, jest tylko kwestia tego, jak zrobić, by rósl tam, gdzie nam pasuje ;-)
Ja zbieram siewki tego cuda, wykopuję kłącza (jest kłączowy, ale bezinwazyjnie), trzeba tylko zrobić to wczesną wiosną, potem gorzej się przyjmuje. Sadzę to wszystko tam, gdzie chcę mieć.
No i mam takie sadźcowe alejki. Po prawej stronie alejki hortensje z patyczków i oczywiście liście rodgersji.
Dla prównania - to jest sadziec plamisty.
Pod płotem zachodnim - dziurawiec i cała reszta.
Zamykam ten dzisiejszy post kłosami trzcinnika, Dodam, że miał to być trzcinnik krótkowłosy (Brachytricha), ale dostałam inną odmianę. Dobrze mi znaną ze starego ogrodu. Trzcinnik ostrokwiatowy Karl Foerester. Nie narzekam, bo te kłosy w Borkowie są niezwykle na miejscu!
Wkrótce będzie ciąg dalszy :-) Zapraszam!
Komentarze
Prześlij komentarz