Mulch, lilia i bukiet.
Będzie o koszeniu, o lili z dyskontu i bukiecie polnych kwiatów.
Mulch. Nie chodzi o ściółkę, chociaż takie jest tego znaczenie, ale proces koszenia, o którym wiem od dawna i nigdy nie byłam przekonana. Koszenie z koszem to u mnie standard, pomimo tego że to czyni koszenie bardzo męczącym procesem.
Od kiedy moja stara kosiarka wymusiła na mnie zakup nowej, mam kosiarkę z funkcją mulchowania. Bez przekonania zastosowałam wczoraj. OMG! Trawniki jak nowe, nawet tam gdzie było całkiem kiepsko. Nie ma śladu po pokosie, jest tylko mokry, nakarmiony trawnik. Koszenie trwa kilka razy krócej, nie targam kosza z trawą, a do tego nowa kosiarka ma inne zawieszenie kół i jeździ sama.
No takie moje odkrycie Ameryki z tym mulchowaniem ;-))))
Poniżej zdjęcia z wykoszonym Borkowem. Zaznaczam, moje łączki trawnikowe to nie trawniki z ogrodów pokazowych!
Poza koszeniem było podlewanie rabatek z nowymi roślinami i jestem dumna i blada, że jak na razie jeżówki, dzielżany i rudbekie rosną bez zarzutu, tylko ślimaki niestety żrą jeżówki.
Trawnik tutaj zdechł, ale to jest górka i bez deszczu nic mu nie pomoże. W tle miskant Malepartus.
Na koniec kilka obrazków z moich innych rozmaitych rabatek ;-)
Komentarze
Prześlij komentarz