Czy to na pewno grudzień?

Chyba jeszcze nigdy w grudniu nie pracowałam godzinami w ogrodzie, tak jak dzisiaj. Nie mam nic przeciwko temu, by takie grudnie były zawsze, ale wiem, że to niekoniecznie najlepsze dla natury. 

Wyrwałam się z kieratu uczelnianej gonitwy przed instytucjonalną wizytacją i ruszyłam w poranne mgły. Zanim dojechałam do Borkowa, to nawet słonce wyszło, ale na miejscu była już tylko mglista szarość.  Nie przeszkadzało mi to wcale w grabieniu resztek liści, czy czyszczeniu kamienistych ścieżek z nowych chwastów.

Dzisiaj po długich rozmyślaniach podjęłam decyzję - nie sprzedam Borkowa, by ratować mieszkanie syna. Nie potrafię rozstać się z tym miejscem, chociaż zapewne ułatwiłoby to Miro wszystko. Uważam, że są granice poświęceń, do tego nie znajduję w sobie siły, by taką drogą iść. Co ma być, będzie.

Borków w grudniu 2024 to inny Borków niż kiedykolwiek wcześniej. Przede wszystkim nie stoi w wodzie! Trawniczki zielone, a na rabatach dostojne ;-) suchulce i cały ogród jest dość magicznie brązowy ;-)

Zapraszam!


 Chmiel moje utrapienie, ale teraz nawet ciekawa dekoracja ;-)
 
Zostawiłam liście z pęcherznicy na rabacie. Na wiosnę będę poszerzać tę rabatę, ziemia będzie w sam raz do dalszej obróbki.
 
Miskanty niepowiązane, bo pięknie wyglądają i wcale nie fruwają po calym ogrodzie, jak bywało w ubiegłych latach. Myślę, że to kwestia sporej wilgotności, relatywnie ciepłych dni i trawy nadal pieknie żyją.
W tle graby pokręcone w wyniku mojego wiązania konarów, by tworzyły altankę nad ławeczką. Poza przyginaniem i wiązaniem nie tnę ich, bo podobają mi się w tej naturalnej postaci.
 

 
Oj, będzie masa strzyżenia na wiosnę! Nad stawem totalne chaszczowisko ;-)


Tu i ówdzie widać niedoskonałości ;-) ale biorąc pod uwagę charakter tego miejsca, trudno sobie wyobrazić, by miało być inaczej. Uczciwie przyznaję, bardzo lubię to miejsce i nie wyobrażam sobie, by mogło wyglądać inaczej, albo żeby go nie było.

 

Komentarze

Popularne posty