Była przerwa... no bo...

Miało być z górki, tylko lepiej i powrót do ukochanej codzienności. Miro, syn mój ukochany, ma jednak swój charakter i nieco nam te plany zmienił. 

Kiedy we wtorek rano odczytałam wiadomość z Laosu: 'Miro wsiadł na skuter i pojechał do domu'  miałam wrażenie, że ktoś pomylił adresy. Niestety nie, to była wiadomość od Souly. Najpierw radość, że aż taki szybki progres w odzyskiwaniu sił i Miro jest, jaki był.

No niestety. Zaraz potem przyszła seria zdjęć, których nie da się zamieścić na blogu:-( Poharatane nogi, krew, był wypadek. Jak ktoś ledwie chodzi po schodach, to skuterem w Laosie na pewno jeździć nie da rady! Znowu lekarze, opatrunki, zastrzyki...i kolejne koszty.

Od wtorku starałam się jakoś pozbierać, ale przyznaję szczerze, że brak mi sił. Wczoraj miałam badanie do pracy, a moje ciśnienie zwariowało. Toteż dzisiaj, za radą moich laotańskich przyjaciół poszukałam jakiegoś 'chill'.

No jaki lepszy niż Borków? A Borków jesienny tak cudny, ze rzeczywiście wróciłam  w nieco odrealnionym nastroju. Były chmury, deszcz, słońce, no i te kolory!

Zapraszam na ucztę wzrokową, albo tak mi się wydaje ;-)


 
















I jak myślicie? Mozna uciec od rzeczywistości w tych moich chaszczach?


Komentarze

  1. Urzekająco, tak tajemniczo. Przykra sprawa z Miro, co mu strzeliło do głowy. U nas deszczowo i ponuro, ale jednocześnie baśniowo, samych dobrych chwil życzę, trzymaj się Krysiu:).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Irenko Droga!
      Miro był nieprzytomny przez większość dni najgorszej fazy choroby. Nie pamięta przez co przeszedł. On myśli, że ot, pochorował sobie, a skoro może przejść z pokoju do łazienki (a długo nie mógł), to juą jest ok.
      Jak każdy czlowiek, po chorobie chce jak najszybciej wrócić do formy. Ale choroba wyniszczyła organizm, nadal wiele organów nie funkcjonuje należycie, tylko czas pozwoli na powrót do zdrowia i to też pytanie na ile.
      Wypadek uświadomił mojemy synowi, w jakiej jest kondycji. Teraz jest grzeczny 'misiaczek' ;-)
      A ogród - masz rację - w tych ponurych oświetleniach nabiera innego wymiaru.
      Dziękuję, że jesteś ze mną. Nadal bardzo mi ciężko i źle.

      Usuń
    2. Krysiu, nic dziwnego, przeżywasz bardzo, odległość nie pomaga. Znam to z autopsji, że ledwo lepiej i już chcesz ruszać, ale musi zrozumieć i nabrać sił, życzę tego z całego serca, jemu zdrowia, tobie sił. Buziaki:)

      Usuń
    3. Ja dopiero teraz tak naprawdę w pełni ogarniam przez co przeszłam. Na szczęście Miro nic nie pamięta. Ale powoli odzyskuje jaki taki spokój i wiarę, że bedzie tylko lepiej.
      Dziękuję Irenko.
      Ty masz za sobą rozmaite życiowe koszmary, wiem jak musialo być Wam ciężko podczas tegorocznego zagrożenia powodziowego. Pamietam zdjęcia z tamtej starszliwej powodzi u Was :-(
      Oby nigdy więcej!

      Usuń
  2. Złoto-rudo-winnie i bardzo nostalgicznie - można w tych chaszczach się zagubić, jak w bajkowym świecie.
    Wszystko się normuje - byle nastąpiło to jak najszybciej, bo powinnaś mieć wreszcie psychiczną, i nie tylko, stabilizację. Życzę Ci Krysiu, żeby to nastąpiło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Halinko! Jest coś z bajkowego nastroju. Aż sama nie mogę uwierzyć, jak czaruje mnie samą ten ogród. Jakby wiedział, że bardzo potrzebuję tej chwili oddzielenia od realiów i maluje niezwykłe obrazy. Bardzo mi pomógł ten czas w Borkowie.
      Bardzo mi pomaga każde słowo, jakie otrzymuję od Ciebie, od Irenki. Ja wiem, że wiele osób czyta, tylko nie pisze nic, bo to trudne.
      Tęsknię za normalnością, stabilizacją, ale to jeszcze parę miesięcy.
      Dziękuję i przepraszam za brak kontaktu u Ciebie, ale mam generalnie problem z wyjściem poza zaklęty krąg własnego koszmaru.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty