Raport nr 9.

To będzie mam nadzieję mój ostatni raport!

Miro opuścił szpital i jest w prywatnym domu, gdzie oczywiście nadal ma opiekę medyczną i leczenie, ale ma też miłe i przyjazne warunki do odzyskiwania sił.

 


Codziennie dostaję wiadomość od syna, że czuje się coraz lepiej, że coraz lepiej chodzi, że je jak opętany ;-))))

Wszystko wskazuje na to, że gehenna ostatnich dwóch tygodni powoli się kończy. Przed nami tygodnie dalszego leczenia, ale to już tylko dla powolnego odzyskania pełni sił.

Dokładnie dwa tygodnie temu ja i opiekunowie syna w Luang Prabang byliśmy przygotowani na najgorsze. Niedudana próba transportu do stolicy Laosu, potem trochę po omacku poszukiwanie diagnozy i leczenia, końska kuracja lekowa bez żadnej pewności, czy właściwa, ale się udało.

Wiadomo, że to nie pieniądze są ważne, ale bez nich i możliwości opłacenia na już najlepszych prywatnych lekarzy w tej malutkiej laotańskiej miejscowości nie wiem, gdzie byłby dzisiaj mój syn i ja.

Każdy kto wpłacił choćby złotówkę uratował mi syna. Dziękuję każdemu darczyńcy, bo to jest wielki gest o wielkiej mocy sprawczej.

Każdy z Was uratował ludzkie życie. 

Dziękuję!

Komentarze

Popularne posty