Fiolety.
No i po lipcu :-(
Zapamiętam ten miesiąc jako piekło upału, miesiąc zagrożen pogodowych, mniejszych i większych strat, ale też jako miesiąc dzikiej bujności ogrodowej i bezustannej gonitwy z czasem, by to wszystko jakoś ogarnąć. Do tego bezustanny hałas za płotem, warkot generatora, narzędzi, krzyki robotników i połowa lata za mną.
Ogród wprawdzie wynagradza widokami, krwawnice na wyścigi z werbeną oszczepowatą zdobią ogrod fioletami, a wczoraj pięknie zakwitł fioletowy mieczyk. Pierwszy będą kolejne, powinny też być łososiowe, tylko czerwonych brak.
A krwawnicom towarzyszy pierwszy dzielżan.
Niestety zachowało się tylko parę kęp dzielżanów. Były na rabacie stojącej pod wodą parę miesięcy. Nawet się dziwię, że w ogóle jakieś są.
Są też o dziwo rudbekie ! Ta to Sun Ka Ching i dała radę także przy domku. Dwie inne przepadły bez śladu.
I tak pomimo wszelkich przeciwności pogodowych i życiowych, ogród cieszy i za każdym razem przywraca 'do pionu' ;-)
Tyle kolorów, kształtów, faktur - nic dziwnego, że ogród zawsze daje Ci tyle radości. Już same kolory odprężają i motywują :-)
OdpowiedzUsuńNic tego nie zmieni. BB jest jednak unikalny i nawet jak nie daję rady z 'robotą', to i tak sam sobie radzi.
Usuń