Nowe nożyce, kanciki, nowe rośliny i....
Burze i chirurgia stomatologiczna wyłączyły mnie na parę dni z ogrodowej aktywności. Bez Borkowa, ale jak zawsze dla Borkowa ;-) Odebrałam nowe krzaczki, kolejne tawuły japońskie, Shirobana, Hakuro i Dart's Red.
Tawuły u mnie to totalne pewniaki, poza tym nie są kłopotliwe, a mają kolorowe liście i kwiaty.
Przyjechały też specjalne nożyce do krawędzi rabat
Moja miłość do kancików trwa od 2013 roku niezmiennie. Muszę mieć te równiutkie brzegi, inaczej widzę to jako bałagan w ogrodzie.
Jak już 'rany' dentystyczne i jakieś straszliwe osłabienie po znieczuleniu minęły, dzisiaj ochoczo pomknęłam do Borkowa. Obraz jaki mnie powitał, niemal doprowadził mnie do rozpaczy. Na działce sąsiad powstaje jakaś monstrualna konstrukcja, zasłania wszystko, nie pasuje do otoczenia, jest straszliwie brzydka.
Pewnie z czasem oswoję się z tym widokiem. Konstrukcja ściemnieje, drzewa porosną, ale jednak coś na zawsze umknęło. Ta przestrzeń, widok na pola i brzozy został mi zabrany :-(
Na szczęście tylko z tej jednej strony.
Po nerwowym początku dnia, nawrzeszczeniu na robotników od konstrukcji za koncerty disco polo na full, tak że ptaki ucichły, zabrałam się za sadzenie i kancikowanie.
Upał, ale co tam. O 3.00 robotnicy zakończyli hałasowanie generatorem i narzędziami i zostałam w błogiej ciszy z widokiem na koromysło. Mój syn pocieszał mnie, że przecież mógł być totalny Gargamel ;-) Znacie, pamietacie te koszmarki architektoniczne? A potem z sąsiadem z innej działki pośmialismy się, że mamy kościół za płotem. No proporcje pasują jak ulał :-(
A kanciki? Są, a jakże! Tu rosną dwie nowe tawuły w miejsce jednej żurawki. Kassandra poszła w inne miejsce, bo marniała w słońcu. Ta druga na razie jest w super formie.
I kanciki, kanciki, kanciki....
Jak widać rutewka biała kwitnie cudnie
Róże też, chociaż oszczędnie
Do tego odrastają drzewa wycięte przez bobry. Brzoza papierowa
a dęby mają takie odrosty
To jeszcze moje niemal czarne żurawki i idę spać.
Sama nie wiem, czy mi smutno, czy jednak najważniejszy jest mój kawałek podłogi...
Świeżo i barwnie wygląda Borków, a po bobrowej działalności rozrosną się brzozowe i dębowe krzaczki. Ciągle zachodzą zmiany. Szkoda, że nie na wszystkie mamy wpływ - także zawsze mi żal pięknych widoków. Ale masz rację, że czas co nieco wszystko załagodzi.
OdpowiedzUsuńHalinko, niesamowite, że mnie jeszcze pamiętasz :-) Ktoś czyta te moje wpisy, ale komentarzy już się nie spodziewałam! Dziękuję.
OdpowiedzUsuńCzas zmienia wszystko, nas, nasze otoczenie i ja mając tego świadomość, odbieram to jako naturalną kolej rzeczy.
Nie mamy też wpływu na to co robi nasze otoczenie i czasem jest po prostu żal odhcodzącego świata, świata widzianego naszymi oczami inaczej. Bo każdy ma inną wizję i tak musi być. A że smutno, że żal, tak musi być.
Borków jest nadal tam gdzie był, tylko jego otoczenie odeszło na zawsze.