Dobre zakończenie tygodnia ;-)

Po raczej nikczemnym ;-) poniedziałku trochę się bałam nadchodzącego tygodnia. U mnie jaki poniedziałek, taki cały tydzień. Może to i przesąd, ale po tylu latach nie mam wątpliwości, że coś w tym jest. Może sami sobie ściągamy kłopoty na głowę?

Wtorek przyniósł ciemność ;-) No tak. Bez światła kilka godzin z powodu awarii w dzielnicy. A ja bardzo nierozsądnie nie miałam w domu ani jednej świeczki. No to wyprawa do sklepu, zakup zestawu aromatycznego i nie, wieczór przy świecach i kieliszku dobrego wina. Może to wcale nie taki pechowy ten tydzień?

Środa i czwartek nerwówka z nadaniem przesyłki do Tajlandii. Syn prosił, ja wysyłam, DHL wiezie. No ale to kwestia opakowań, etykiet, czekanie na kuriera..

Wreszcie piątek i jadę do Borkowa. No i co?

No i nic ;-))) Cudny dzień wprawdzie zakończony ulewą i wichrem, ale to akurat nic nowego. A ile roboty zrobione! Wreszcie opanowałam skarpę po letnich rozrostach absolutnie wszystkich posadzonych tu roślin.


Teraz już nieco łyso, bo wycięłam bodziszki, część przywrotników,  większość astrów. Teraz przez zimę to jałowce będą pełnić wartę, może trochę w towarzystwie sinej kostrzewy.

A ogród wcale nie listopadowy :-) Liście lecą, ale kolory nadal są.



Na żurawki można liczyć zawsze o tej porze roku. Tak jak i na pęcherznice i miskanty.
  




Są też miejsca, gdzie jednak smutno. Z różnych powodów.



Ile też jeszcze zieleni





To moja rabata owalna, poogniskowa. Założona dwa lata temu. Cudnie się sprawdza. Ta zieleń na zdjęciach to głównie Dziurawiec Gęstokwiatowy Buttercup z wplecionymi gałązkami pęcherznicy główkowej Tilden Park.

Jeszce widok na domek ogrodnika


 i w nogi. Wichura nadciąga, świat ciemnieje.  Ale umysł znowu jasny ;-)

Komentarze

Popularne posty