Ostatni taki upalny dzień w tym roku
Nie przypuszczałam, że w niemal połowie września może być tak nieznośnie upalnie. Na szczęście mój plan na dzisiaj to był dzień w stawie ;-) Tak jak pisałam w ostatnim poście, 'obrabiam' mój wodny świat. Staw zarósł i chociaż wyglądał malowniczo, czas był najwyższy by opanować te cuda natury. A że mam w wodzie pałkę, sporo lilii wodnych, miętę wodną, rozpławy rozmaite, trawy też rozmaite, mnóstwo irysów, to na prawdę było co rwać, wyrywać, wycinać. Do tego mam rogatka, którego oczywiście nie posadziłam, sam wyrósł.
Wiele godzin i staw ogarnięty, ale tylko w części wodnej. Brzegi nadal do cięcia, ale to mogę spokojnie robić w chłodne dni. Brodzenie w wodzie przy 20 stopniach to już raczej mało fajne. Oczywiście mam wodery, ale jaka to jednak przyjemność pobyć sobie w tej wodzie z żabami ;-)
Oto i mój staw dzisiaj po porządkach:
Od razu dodam, że to nie oczko wodne ;-)))) tylko naturalny, wiejski staw. Po latach od powstania, teraz już mocno zacieniony, dzięki czemu moja zmora - glony - to już tylko wspomnienie z tamtych lat. Co ja się nawalczyłam na początku z tymi żółtymi kożuchami :-( To był po prostu koszmar!
Poza tym był też czas na zachwyty ;-) Bo przecież te kolory!
Moje czarne krzewy
fajny ten staw i kolory też, a liście u mnie tez lecą, mimo to najbardziej podoba mi się wrzesień z lata tego roku, pozdrawia miłkowo, znowu coś!
OdpowiedzUsuńJa zawsze bardzo lubiłam wrzesień. Za kolory przede wszystkim, za powolne zmniejszanie się tempa wzrostu wszystkiego ;-)
UsuńStawik jest malowniczy, poza tym tyle w nim życia - żab mnóstwo, jest woda dla wszystkiego co fruwa.
A tym anonimem się nie przejmuj, ważne ze zaglądasz ;-)