Po burzy...

Powinnam napisać zawsze jest słońce, ale to taki banał ;-)))) Albo jeszcze gorzej - raz na wozie, raz pod.... A chodzi o to, że po ostatnim tygodniu aż sama nie wierzę, że wszystko jest takie uporządkowane i na swoim miejscu. Niewątpliwie opatrzność uznała, że mój kielich goryczy to ja już wyczerpałam wielokrotnie i nalezy mi się trochę spokoju na starość ;-)

No to spokój przy warkocie kosiarki, a jakże! Jak zobaczyłam moje 'trawniki', po trzech dniach, to nie miałam wątpliwości jakie mam plany na dzisiaj. Kosiłam cały dzień i w dodatku udało mi się wykosić każdy najmniejszy nawet skrawek. Ogródek niemal ideał, poza schnącymi bylinami, liśćmi sypiącymi się jak w listopadzie, susza aż trzeszczy.

Czekam na tę zmianę pogody, wypatruję deszczu, ale i tak źle nie jest.














 

Opisy może dodam jutro, ale nawet nie wiem, czy są potrzebne. Kto tu zagląda, to i tak zna te moje widoczki ;-)

Komentarze

Popularne posty