Pierwsze koszenie w tym roku.
Chyba jeszcze nigdy tak wcześnie nie zaczęłam kosić. Zwykle od połowy maja, albo nawet później. Ale nie dało rady patrzeć na te trawiaste kołtuny ;-) Tu widać gdzie skoszone, a gdzie nie. Nie dałam rady zrobić całego ogrodu, ale rano było zbyt lodowato, potem padało, no nie był to niezwykle ogrodowy dzień ;-)
Święto pracy uczczę kończąc koszenie i sadząc hosty. Jutro mają być te zamówione w marcu.
Udokumentowałam co mi rośnie i pojechałam ogrzać się w domu.
Po kolei od góry: kaczeńce, żółwik pod kuklikiem zwisłym, baptysja, orlik i modrzewnica.
Oczywiście rośnie wszystko i zdjęcia mogłyby być bez końca, ale sił jednak po takim dniu brakuje. To jeszcze mój klon srebrzysty i obowiązkowo berberysy, bo ja je niezmiernie lubię.
Szkoda że dzień taki szary, że noce lodowate, że nie można nacieszyć się ogrodem w cieple i słońcu. Nie narzekam jednak, jest i tak nie najgorzej :-)
Komentarze
Prześlij komentarz