Minęły cztery tygodnie...

Czas mija, niemal koniec stycznia, a ja nadal czekam na drugą operację i na to, by bez strachu, z doskonałym widzeniem jeździć do tego mojego cudnego miejsca na ziemi. Dzisiaj nie wytrzymałam i chociaż to spory stres, pojechałam zobaczyć co nowego. I o dziwo to właściwie trudno zauważyć różnicę. Jakby czas stanął w miejscu. Nawet nowych kretowisk nie przybyło.

I to oczywiście jest najlepsza możliwa konstatacja po dzisiejszej wizycie. Nie oczekiwałam zmian, chciałam, by wszystko było na swoim miejscu i to właśnie zastałam. Udokumentowałam fotograficznie parę obrazków, bo pewnie znowu minie trochę czasu zanim tam znowu pojadę.

Myślę, że pomimo tej styczniowej szarości ogród broni się kolorami dereni i czerwonych wierzb, a cała moja rękodzielnicza infrastruktura buduje ciekawe widoki. 



Sam ogród też coś ma do pokazania ;-)
 
 


A wokół jednak raczej dość smutne widoki.

Szczególnie ta złamana brzoza...


Komentarze

  1. Ogród wcale nie musi się bronić - jego "szata graficzna" jest solidna i od dawna malownicza. A szarości dookoła są jak i wszędzie.
    Brzoza sobie poradzi. Rozrosną się pędy z boku, z czasem uschnięty wierzchołek odpadnie i będzie rósł brzozowy krzaczek :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, jak zawsze jesteś bardzo miła. Szarości i bardzo duża wilgotność, brak słońca, zimno jednak przenikliwe, jakoś trudno chcieć spędzać więcej czasu na zewnątrz.
      Oby z tą brzozą tak było, póki co nieco straszy.

      Usuń
  2. Już nie czekam! Mam termin operacji oka prawego. Czwartek, 2 lutego, jasnym świtem, czyli 7.50 rano. Jeszcze trzy dni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymam kciuki - będzie dobrze!

      Usuń
    2. Dziękuję, pomogło :-) Opisałam na blogu O wszystkim. Momenty były!

      Usuń
  3. Też trzymam kciuki Krysiu:). Dawno nie byłam, jakoś dziwnie mi się toczy. Wszystkiego dobrego na nowy rok i sezon ogrodniczy. Ogród wygląda dobrze, wszędzie takie same widoki, a jednak u ciebie jest na czym oko zawiesić- niech już oba będą zdrowe:).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ mi miło, że nadal pamiętasz. Ogród mógłby być bardziej dopieszczany, ale od listopada, wiadomo, oczy. Jak to dobrze, że już po wszystkim. Do końca lutego jeszcze tylko muszę wytrzymać, by nie popsuć, a w marcu cos tam zacznę działać. Pasuje, bo do połowy marca raczej zimno, mało ogrodowo się zapowiada. Ale kto to wie?

      Usuń
    2. Pewnie, że pamiętam kochana. Ale jakoś czas mi ucieka, chorowałam 3 tygodnie, świąt nie było ani Sylwestra, potem było lepiej i znowu nawrót, teraz powoli wracam do formy. Prawdopodobnie grypa jelitowa w skrajnej wersji, odmówiłam pójścia do szpitala.Powoli coś tam dziabię w ogrodzie, pogoda z reguły paskudna i tak się plątam. Nigdzie jakoś nie dzwonię, nawet u dzieci miesiąc nie byłam. Super, że z oczami dobrze, że akurat na wiosnę już po wszystkim. A jeszcze dodam, że fajnie się spatynowała ta nowa ławeczka i idealnie wpisana w miejsce:) Buziaki Krysiu:)

      Usuń
    3. Oj to niefajnie :-( Niestety generalnie sezon na choroby, dobrze że już lepiej, ale odzyskanie formy wymaga czasu. Ogród poczeka.
      Ławeczka fakt ładnie się starzeje. Na to liczyłam ;-)
      Zdrowia i nie dawaj się!

      Usuń
    4. Witam serdecznie i życzę dużo zdrowia.
      Ujawnię się i ja, czytam na bieżąco.
      Ja również wysyłałam pozytywna energię i dobre życzenia.
      Będzie dobrze, napewno. Adamus Krystyna

      Usuń
    5. Miło mi powitać imienniczkę! Dziękuję za czytanie moich ogrodowych opowieści oraz za pozytywną energię i dobre życzenia. Pomaga, na prawdę pomaga :-)
      Zapraszam, wkrótce będę bardziej aktywna ogrodowo to i blogowo. Każda wizyta w Borkowie to obowiązkowo nowy zapis na blogu. Bo zwykle emocji tyle, nowe obrazki, jest potrzeba by to zapisać.
      Pozdrawiam i samych słonecznych dni życzę.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty