Woda i kretowiska ;-)

Byłam!

Moje oczy są na tyle doskonałe, że tylko z tym jednym zrobionym na nowo, mogę prowadzić bez okularów. Trochę się bałam, ale nieogarniona potrzeba zobaczenia  ogrodu, dotknięcia to tu, to tam, uspokojenia widokiem każdego ukochanego detalu zwyciężyła. Co za cudowne chwile wrócić do ogrodu po 4 tygodniach! To mogą zrozumieć tylko ci, co mają ogrody i miłość do nich. Bo samo posiadanie ogrodu wcale nie oznacza tych emocji i więzi, jakie mamy my, ogrodowi zapaleńcy związani z każdą bryłką ogrodowej ziemi.

Bez zaskoczenia powitałam i rozlewiska i kretowiska. 

W tej części ogrodu to norma, ale tu żadnych szkód nie ma i nie będzie. Woda opadnie, ziemia z kretowisk wzbogaci na wiosnę rabaty, tylko kalosze muszę wozić w samochodzie ;-)

Może z powodu długiej przerwy w odwiedzaniu Borkowa, ale dzisiaj podobało mi się wszystko. Szarości chaszczy, chłód rzeczki, nieco ponury staw, ale też ile zieleni i barw! 


 

Liriope Muscari - prezent od hodowcy - posadzona w listopadzie

Dereń kanadyjski, też listopadowy.


Trawy - wiadomo - to wielka zimowa ozdoba ogrodów, bez względu na gatunek i odmianę. Tylko nie zawsze chcą dobrze rosnąć w tak trudnych warunkach, jak moje. Zatem sadzę, próbuję, ale też dbam o te lokalne łąkowe odmiany.

Nacieszyłam się tymi widokami



Wszystko na swoim miejscu, tylko lisa brak ;-) Po pożegnalnej - wtedy tego nie wiedziałam - wizycie we wrześniu, nigdy więcej się nie pojawił. Coś wprawdzie mieszka pod domkiem, ale nie udało mi się jeszcze ustalić jaka to zwierzyna. Niech sobie mieszka, mnie to nie przeszkadza, a nawet cieszy.

Wróciłam w takim nastroju, że nawet otrzymana korespondencja z trzema podwyżkami - za czynsz, za parking, za korzystanie z mediów osiedlowych - nie była w stanie zepsuć mi tych chwil.

Cudownego Nowego Roku Wszystkim!

Komentarze

  1. Pięknie! Aż niewiarygodne, że różne odcienie zieleni i brązu mogą tak malować krajobraz; i nawet odrobina jakiegoś bordo lub winnej czerwieni :-) I dekoracje ogrodowe tak ładnie prezentują się na pociemniałych deskach.
    Oby z liskiem było wszystko dobrze, a ta przyjaźń z pewnością przetrwa. Ale to dopiero czas pokaże.
    Jak najwięcej Krysiu takich dobrych chwil :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak na grudzień, to jednak rzeczywiście nie tak buro. Obyś miała rację z lisią przyjaźnią. Patrzenie na takiego zwierza z bliska, na to jak się porusza to taka przyjemność! Nie znam zwyczajów lisiego życia, nie wiem czy zmieniają swoje terytoria, czy raczej zostają w okolicy na długo.
      Zobaczymy.
      Tobie też samych dobrych chwil, udanych puszczańskich wypraw, może następcy Foxa?

      Usuń
    2. Odnośnie terytoriów możliwe są obie wersje, a teraz trwa okres godowy rudzielców. Zobaczymy.
      Dziękuję Krysiu. O następcy Foxa raczej nie myślimy - za dużo było emocji i żalu; głównie ja nim opiekowałam się i za bardzo to wszystko we mnie tkwi.

      Usuń
    3. No tak, teraz gody, a w maju przyjdą nowe liski! Marzy mi się wizyta całej lisiej rodziny ;-))))
      Co do Foxa i psich strat, to wiem i rozumiem. Jak odeszła Milva, pierwszy sznaucer olbrzym, dwa tygodnie później był Grin. Jak odszedł po 14 latach, nawet nie pomyślałam o kolejnym piesku. Grin był na tyle absolutnie wyjątkowym psem, że żaden po nim, by nie był go w stanie zastąpić. Do dzisiaj śni mi się po nocach, wędrujemy w snach jak kiedyś po górach i lasach. Grin był wspaniałym towarzyszem wypraw, podróży, długich wędrówek nad Wisłą, był niesamowicie mądrym psem, rozumiał wszystko, tylko nie mówił.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty