Pierwsza wizyta bobrów :-(
Może nie pierwsza w ogóle, ale na pewno pierwsza, po której został ślad. Niestety sporo konarów wierzby purpurowej z charakterystycznym ukośnym nacięciem leżało w suchym strumieniu. Szkoda niewielka, bo ta wierzba co roku wymaga bardzo silnego cięcia, zatem bobry wykonały pracę za mnie. Martwi mnie jedynie co będzie dalej, ale mogę jedynie mieć nadzieję, że to był wyjątek. Oby!
Tydzień piękny, dni słoneczne i gdyby nie sprawy okulistyczne byłabym w zachwycie, a tak jestem kłębkiem nerwów. I tu pozostaje nadzieja, że może diagnoza zła, albo że szybko uda się wszystko naprawić. Kolejne oby!
Nie należę jednak do ludzi, którzy martwią się bez końca ;-) Roboty w ogrodzie mnóstwo, dwie wizyty, sporo zrobione, a i ogrodowe plany wspaniałe są. Zacznę jednak od moich grabów, tak pięknie kolorowych.
Plany ogrodowe dotyczą łączki na rzeczką. Postanowiłam pogłębić jej dno tak, by nawet najwyższą tama bobrów nie powodowała zalewania części ogrodu. Ziemia i piach z rzeczki posłużą do usypania wału podwyższającego brzeg. Ułożyłam dzisiejszy pokos tak, jak będzie biegł ten wał.
Zaraz za furteczką jest mój ogniskowy zakątek. Ognisko wypalone, worek prysznicowy zdjęty, tylko na ścianie 'kabiny' prysznicowej nowa ekspozycja żelastwa ;-)
Zajączek pozdrawia i życzy udanego weekendu ;-))))
Miejmy nadzieję, że to był tylko taki standardowy bobrowy rekonesans i że wypadł negatywnie, i że zwierzaki wybiorą inny kierunek. Jestem ciekawa, czy odcięły młode gałązki wierzby - po to ścinają większe konary - lubią ich łyko, czyli warstwę bezpośrednio pod korą.
OdpowiedzUsuńWiadomo, bobry drewna nie jedzą, wbrew dość potocznemu wyobrażeniu o tych zwierzakach. Te gałęzie to jednak była bardzo dziwna historia. Nie mogę znaleźć miejsc ucięcia na wierzbach i zaczynam dochodzić do wniosku, że zostały przywleczone do mnie w celu budowania bobrowego domku w stawie. Ale to tylko moje domysły. Jak na razie bobrów ani śladu.
Usuń