Kazał Pan, zrobił sam ;-)

To stare przysłowie, używała go moja babcia, która przywykła do poganiania służących, bo to było w innym wieku. Angielska wersja jest lepsza: you don't keep a dog, bark yourself. Nie masz psa, szczekaj za niego ;-)

A skąd to akurat przysłowie? Ano miał być zrobiony podjazd, ale nie jest. Fachowiec był punktualnie, 'zaśpiewał' ;-) niezłą cenę i obiecał na piątek gotowe roboty. Nic z tego, bo kiedy w rozmowie poinformował mnie, że zamiast klińca wiezie mi na podjazd malutkie otoczaki ! podziękowałam mu za współpracę. A sto razy powtarzałam - ma być kamień taki sam, jak już leży i na podjeździe, i na ścieżkach. Nawet próbkę wziął ze sobą. 

No to dzisiaj dokończyłam podjazd sama :-( Ja mam tego klińca na ścieżkach tyle, że wystarczy na zasypanie dziur. Wyrównałam, nakopałam klińca ze ścieżek wiaderkami (około 20 sztuk), rozprowadziłam po podjeździe, a jak jeszcze traktor się przejechał, miałam ekstra zagęszczenie od ręki i za darmo. Jeszcze podosypuję kamyków, ale jest w miarę dobrze.

Ja chyba lubię robotę w kamieniu ;-))))

Potem kolejne głazy na skarpę, kolejne pieńki, kolejne karpy, pnie drzew ścięte przez bobry i powoli powstaje nowy rezerwat. A że trochę budowany od podstaw? Nie wygląda sztucznie, generalnie cała skarpa - jak na razie - nie tylko nie razi w tym olsowym otoczeniu, ale nawet super pasuje. Tarniny są wokół, tworzą piękne ramy, będę czujnie obserwować - jak mi coś zacznie zgrzytać, zmienię. Dzikość tego miejsca ma pozostać, a moja tu interwencja, ma być tak mało widoczna, jak to tylko możliwe. W sensie krajobrazowym. Tui, hortensji czy róż przecież tu nie posadzę.

Rozpisałam się ;-), ale nie ukrywam, że zmagam się z tym miejscem okrutnie. Chciałabym je mieć, takie jakie było, ale potop w ogrodzie i walka z bobrami, to żaden wybór. Straciłam świerki, parę berberysów, woda stała wszędzie całe lato. Ten nasyp/skarpa to moje rozwiązanie - bobry mogą sobie robić, co tylko chcą, u mnie wody już w nadmiarze nie będzie.

A ogród?

Nadal kolorowy, nadal cieszy, jest cudnie go mieć.


 


Dla kronikarskiego porządku ;-) kolejne kadry ze skarpą w roli głównej. Czy ktokolwiek poza mną wychwyci różnice? Wątpię i byłabym raczej zdziwiona.




 

Wszystko to poza roślinami na pewno wiele jeszcze razy zmieni miejsce, ale łatwiej przesuwać głazy, niż nosić je przez cały ogród. Mnóstwo pracy jeszcze, na szczęście cały listopad jeszcze mój.  

Komentarze

  1. Liście szpi si y dryew, A Twj ogrd nadal jest taki malownicyz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem że: liście sypią się z drzew, a mój ogród nadal malowniczy ;-))))))
      Mam podobny problem - czasem nie wiem dlaczego klawiatura jest mądrzejsza ode nie ;-)))

      Usuń
  2. Krysiu, usuń proszę mój poprzedni komentarz - coś mi język polski w komputerze się zbuntował, a potem jeszcze kliknęłam nie tam, gdzie trzeba.
    Podziwiam Twój, nadal tak bardzo malowniczy i prześwietlony słońcem ogród, a także ogromny wysiłek wkładany w utrzymanie tego stanu rzeczy. A tarniny na wiosnę malowniczo zakwitną i te ramy otaczające skarpę będą subtelne i piękne; zaś nasadzenia i natura zrobią swoje :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za Twój podziw, jak zwykle jesteś bardzo miła, ale wiadomo - październik w tym roku był wyjątkowy, wszędzie te kolorowe obrazy, nie tylko w ogrodach.
      Co do skarpy, mam nadzieję, że uda się - wcześniej lub później - osiągnąć wygląd tego miejsca 'zgodnego z naturą'. Tak od lat tworzę cały ogród i efekt jest w miarę ok. Oczywiście liczę na naturę, jak najbardziej!

      Usuń
  3. Zanim zakończyłam swoją walkę o prawidłową pisownię, Ty już zdążyłaś odpowiedzieć :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A zobaczyłam ten tajemniczy wpis, bo akurat siedziałam przy komputerze i bardzo się rozbawiłam ;-) Tak jak napisałam - mam często taki efekt u siebie.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty