Po tygodniu
Jak to we wrześniu u mnie - czas w ogrodzie coraz krótszy, a w pracy coraz dłuższy. Początek nowego roku na uczelni wkrótce, egzaminy dyplomowe, no jest co robić. Nie narzekam, pogoda ostatnio taka bardziej listopadowa, zimno, mokro, szaro, wcale nie miałam ochoty być w ogrodzie. Dzisiaj miałam taki moment już w Borkowie, by po ogólnej inspekcji ogrodu, od razu wrócić do domu. Wył wiatr, niebo było czarne, zimno... Na szczęście jakoś szybko zrobiło się inaczej i dzień stał się jasny, ciepły, letni.
No to zabrałam się za jeden z tych zaniedbanych kącików ;-) Skarpa zarosła nad podziw, strumień najniższy też. No było co robić, ale miałam świetne towarzystwo :-) Po długiej przerwie odwiedziła mnie moja lisica. Jak zwykle stanęła przede mną, zastrzygła uszkami i jasno dała do zrozumienia, że coś by zjadła. Byłam daleko od domku, na drugim końcu ogrodu, zaczęłam iść w stronę domku, a lisica po prostu pobiegła za mną. Jak pies :-)
Wrzuciłam do miski co miałam i zaraz zaczął się spektakl ;-))))
Tak bardzo się cieszę, że z lisiczką wszystko jest w porządku! W końcu także ma swoje sprawy do załatwienia ;-) Ale o Tobie pamięta, pełna miseczka także pewnie nieco kusi :-) W każdym razie masz jej pełne zaufanie i to jest naprawdę niesamowite! Ma piękne bursztynowe oczy, podobnie zresztą jak "mój" lisek i zapewne wszyscy ich pobratymcy.
OdpowiedzUsuńJak te drzewa i krzaki idą w górę i na boki - ogród jakby potężniał i nabierał wyrazu. A zakątek brzozowy z paprociami, to mój ulubiony - wspaniałe kolory kształty, faktury, wzory; masz wszystko, co jest potrzebne do idealnej fotografii ;-)
Jak zwykle sprawiasz mi radość słowami o moim ogrodzie. Ja go widzę podobnie, daje mi tyle szczęścia, a jak jeszcze pojawia się zwierz, to brak słów, by to opisać.
UsuńNiesamowite było to pojawienie się lisicy w środku dnia i to, że nie byla gdzieś tam w ogrodzie, tylko podeszła blisko, jakby powiedzieć; 'hej, jestem :-)