Borków na Instagramie
Wczoraj po raz pierwszy nie napisałam posta na blogu po powrocie z Borkowa. Zawsze to jest moja rutyna. Po uporządkowaniu rzeczy ze wsi, siadam do komputera, zapisuję nowe pliki ze zdjęciami z ostatnich dni, a potem uwieczniam najnowsze obserwacje ;-) na blogu. Blog to kronika Bobrowego Borkowa, to - jak zawsze piszę - mój ogrodowy pamiętnik, bardziej dla mnie, niż dla kogokolwiek, chociaż przecież publiczny.
Od jakiegoś czasu powoli poznaję Instagrama, zaczęłam nieśmiało od paru zdjęć i spodobała mi się ta inna relacja społeczna. Bo ja zdecydowanie mało społeczna jestem ;-) a social media to dla mnie horror. Niewątpliwą zaletą I. jest brak konieczności poznawania innych. Może to być taka 'techniczna' wymiana zdjęć. Bardzo lubię oglądać zdjęcia roślin, ogrodów, natury i to mi wystarcza. Omijam z daleka wszelkie 'selfie', autopromocje, rolki, pseudo kreacje. Wciąga to niestety, ale ja jestem raczej odporna i na pewno nie spędzam życia na Instagramie ;-))))))
A co w Borkowie?
Mokro. Gorąco, pogoda podzwrotnikowa, nie miałam siły zbyt wiele zrobić. Do tego po czwartej dawce szczepienia miałam/mam nawrót dawnych problemów zdrowotnych. Energia i chęć do działania ze mnie uszła. Zdołałam jedynie wygnać mrówki z berberysów, posiedziałam w stawie w towarzystwie żab i lilii, powspominałam, jak walczyłam z glonami. Teraz nie ma po nich śladu, bo staw wreszcie zacieniony i dziko zarośnięty.
Wielkie wierzby z jednej strony, olsze z drugiej, pałka, masy lilii i co tam sobie jeszcze nie wyrośnie. Bogactwo roślinne w moim stawie jest zachwycające z jednej strony, ale też nieco przerażające z drugiej - jak ja to ogarnę do wiosny?
Wszystkie lilie kwitną, to mam kolorowo.
Do tego niesamowita masa liści, a lilie mają je ogromne.
Posiedziałam ! to tu, to tam, zrobiłam zdjęcia zawilcom, sadźcowi, co wyrósł wyższy ode mnie, zachwyciłam się kolorami na rozchodnikowej i zdążyłam do domu przed straszliwą burzą.
Zrobiłam zamknięcie do 'kabiny prysznicowej' ;-))))
Miała tu być mała zasuwka, że by wiatr bramki nie otwierał, ale jak znalazłam taki śliczny sęczek, to zmieniłam zamiar. Uważam, że bardzo tu pasuje ;-)
Róże na ganku znowu kwitną. To takie delikatne kwiaty białe na początku, później różowieją.
Chyba smutek mnie dopadł, ale u mnie to zwykle sprawa na krótko. Dzisiaj się sobie posmucę, jutro pojadę do pracy, a w środę wrócę do moich chaszczy i znowu będzie jak zawsze. Dobrze jest mieć takie chaszcze.
Komentarze
Prześlij komentarz