Utracone buty ;-))) i kwiatowe chaszcze.
Mało przezornie nie pochowałam butów z ganku. Pod ławą zawsze stoi kilka par ogrodowych sandałów, czy innych na zmianę. Powinnam pamiętać o liskach i pochować, ale nie pomyślałam. Dzisiaj wprawdzie pod koniec dnia udało mi się odszukać wszystkie egzemplarze obuwia, ale jednak nie nadają się do dalszego użytku. Głównie z powodu zapachu. Pachną jakoś psem, ale inaczej. Poza tym jednak nosić te same buty co lisy, jakoś nie uchodzi ;-)))
Strata niewielka, a ile radości na samą myśl, jak to mogło wyglądać :-)
Oczywiście nie szukanie butów było moim głównym zajęciem dzisiaj. Pomimo nadal dość upalnej pogody realizowałam zaplanowane prace. Po piątkowym koszmarze temperaturowym, dzisiaj to było po prostu gorąco i gdyby nie wściekle gryzące muchy, mogłabym pracować godzinami. Ja to po prostu lubię, nie muszę, to mój wybór. Posadzone nowe krzewy i rabata po-ogniskowa niemal gotowa.
Zacznę jednak kwiatowych chaszczy, bo to był dzisiaj urzekający widok. Trawy wybujały, jest - jak to zwykle w tym czasie u mnie - nieco dziko, bliżej natury, niż ogrodu, ale to jest ta moja kontrolowana wersja łąkowego ogrodu. Królową tego czasu jest krwawnica. Nie posadziłam ani jednej, a mam ich dziesiątki.
A teraz chaszcze i moje dodatki, plus stada motyli
To posadzona nad stawem trojeść krwista. W tym roku cudnie wygląda. W ubiegłym zmarniała zalana wodą. Niestety, nawet rośliny lubiące mokre stanowiska, nie dają rady, gdy wody za dużo.
Czas na rabaty. Nową, w miejscu ogniska i mniej nową, bo założoną na jesieni, rochodnikową.
Krzewy posadzone.
A na rozchodnikowej, zgodnie z planem kontrasty kolorów, form i kształtów. Trawy, liście, zieleń i czerwień, rudości.
Muszę pokazać okolice drewniaczka, bo jeszcze trochę i będzie wiejski ideał ;-)
Dziewanny i inne kwiatuszki ;-) Dziewanny dopiero zaczynają się rozwijać.
Widoczki na całość i czas spać ;-)
Miałam kosić, ale te trawiaste widoki mnie tak urzekły, że odłożyłam to w czasie. Piękny dzień w ciszy, tylko z bocianami nad głową.
Nowe klapeczki ogrodowe kupione. Dzięki lisku ;-)
OdpowiedzUsuńOd jutra dwudniówka, ale to się okaże, bo praca, bo pogoda.
Jak dobrze jest czekać, mieć na co czekać, a tyle w tym miesiącu w planach i to nie tylko ogrodowych.
Jutro w nocy - jak się uda - 'polowanie' na lisy ;-)
Lisek już był! Ma białe zakończenie rudej kity. Jest mały i bardzo ciekawy świata.
OdpowiedzUsuńCzyli poznałaś kolejnego sąsiada ( może jest to cała rodzina?) :-) Owocna koegzystencja - on (oni?) mają zabawę i zapewne miejsce polowania, Ty pozbywasz się gryzoni, jest trochę emocji i nowsza wersja klapek; wszyscy zadowoleni :)))
OdpowiedzUsuńI masz zielony raj z kwiatami, motylami i mnóstwem pracy. I bez tego miejsca byłoby chyba bardzo smutno?
Bez tego miejsca to chyba byłoby marnie ;-) Tak mało pozytywów wokół, tyle złych wiadomości, że nie wiem, czy w ogóle dałabym jeszcze radę. A tak, taki ruda mordka wychylająca się to tu, to tam i od razu świat wygląda inaczej.
UsuńMoże trudno to zrozumieć, ale dla mnie ten kontakt z dziką w gruncie rzeczy zwierzyną, jest tak radosny i daje mi tyle przyjemności, że ta ciężka praca fizyczna to żaden problem.
Co za niesamowite spotkania. Lisek chyba stale ten sam i wygląda na to, że jest ciekawy tego innego stwora, jakim dla niego jestem.
Tylko nigdy nie mam aparatu pod ręką, by uwiecznić te momenty. Może jednak się uda za którymś razem.