CDN no 1.

Wracam do środowego początku i przygotowań do dłuższej wizyty na wsi. Ostatniego dnia pobytu skończył mi się gaz w butli. W planie była wymiana butli po drodze do Kołbieli, na stacji benzynowej. Wcześniej naszukałam się po całej Warszawie i nic, bo mam butlę 5 kg, taką typowo działkową, a takich niestety nigdzie nie mogłam znaleźć. 

Oczywiście na stacji też nie mieli, bo mają tylko duże :-( 

W perspektywie zatem były trzy dni bez gotowania, bez porannej kawy. Nawet rozważałam zmianę planów i powrót do domu, ale w bagażniku były dwa pudła z roślinami odebrane po pogoni za kurierami ;-) 

Na miejscu dość szybko zmiana planów na pobyt i po posadzeniu krzewów zabrałam się za wykonanie długo odkładanej budowy nowego ogniska. Nie ma gazu, będzie kolacja z ogniska!

 

Klasyczne rozwiązanie, nic specjalnego. Poza tym to zwlekanie wynikało też z niepewności, czy chcę użyć betonu do ułożenia kamieni. Beton w Borkowie? Za nic! Jednak wolę wyrywać chwasty. I tak oto jest nowe, ale stare miejsce ogniskowe.

 

Zanim jednak zapłonął ogień, były dalsze prace ogrodowe i doglądanie posadzonych roślin. Tak wygląda nowa rabatka w miejscu starego ogniska.




Rosną tu dwa tawulce pogięte 'Crispa' i już wiem, że o dwa za mało ;-)


W centralnej części dwie pęcherznice o docelowo niewielkich rozmiarach - 'Little Devil' i 'Little Angel', dwie pęcherznice główkowe 'Tilden Park', żuraweczka 'Sweet Tea', dwie tawuły japońskie 'Nana'.

 

Obok żuraweczki jest dziurawiec gęstokwiatowy i turzyca sztywna 'Bowles Golden'. Tak było w środę, ale w czwartek była zmiana, o czym potem.

CDN ;-)

Komentarze

  1. Świetnie wyszło:). Jedzonko na powietrzu smakowało. My nie grilujemy, minęło nam;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to świetnie to o rabatce, czy nowym ognisku? ;-)))) Wiem, rabatka to dopiero etap wstępny. Co do grillowania - nigdy nie przepadałam. Zapach węgla drzewnego w połączeniu z rozpałką, brrr...
      Ognisko to żywy ogień, czysty, pieczenie jedzenia nad ogniskiem z grillowaniem nie ma nic wspólnego, to raczej powrót do korzeni ;-) Nasi przodkowie tak gotowali strawę. Kocham ogień, zapach dymu i ogień będzie, ale mam już nową butlę z gazem i jednak raczej gotowanie będzie w kuchni. Za dużo zachodu z tym gotowaniem na ogniu.

      Usuń
    2. Za dużo zachodu, prawda, ja w piekarniku, ognisko tak dla oka rozpalamy:). Świetne nowe ognisko i nowa rabata, wszystko świeże, a za miesiąc już patyny nabierze:). Szczerze podziwiam zapał, to jestem jednak leniuszek;)

      Usuń
    3. E tam, jaki tam z Ciebie leniuszek ;-) Codziennie obrabiasz te 3 tysiące !
      Ogień to ogień i tyle. Pewnie za rok rozpalę ponownie ;-) Teraz to był przymus, bo gazu nie było.
      A co do zapału - zawsze miałam coś w rodzaju ADHD ;-) W tamtych czasach tego się nie diagnozowało, ale ja wiem ile ja mam napędu czasami. Funkcjonuję jak silnik na najwyższych obrotach. Ja to lubię, bo mogę góry przenosić. No dopóki kręgosłup pozwala ;-)

      Usuń
    4. Ja pewnie też miałam to samo, ale z naciskiem kiedyś. Teraz w upały wydajność spadła do zera. Oby kręgosłup się trzymał, bo naprawdę dużo robisz i zmieniasz w swoim raju:)

      Usuń
    5. Dzisiaj to już chyba nie dam rady nic zrobić. Czekam na krzewy, ale ustawię w cieniu i będę podlewać do poniedziałku.
      A robię ile mogę, bo ten niby raj ;-) bardzo tego potrzebuje. Tyle tam wciąż jest do zrobienia. W ogrodzie tak dojrzałym, jak Twój to co innego. Można nic nie robić, a i tak będzie cudny.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty