Dookoła domku

Zgodnie z planem - jest 4 listopada, jestem w Borkowie. 

Odwykłam ;-) i jakoś wcale nie miałam rano ochoty ani jechać dokądkolwiek, ani ciężko pracować w ziemi. Ale plan był, nie byłam na wsi sporo czasu, no to ruszyłam. Jak nie trudno zgadnąć na miejscu wszystkie wątpliwości i lenistwo uleciały jak mara. Do tego wyszło słońce, a stan rabatek wokół drewniaczka pozostawiał sporo do życzenia, czyli zrobienia ;-) Stąd tytuł dzisiejszego wpisu - obrobiłam rabatki dookoła domku.

Moja obecnie ulubiona strona domku z nadal kwitnącymi marcinkami i dzielżanem. Po prawej widać oczyszczoną rabatkę pod róże. Kilka już tu rośnie, będzie więcej i ta południowa ściana domku ma być cała w różach ;-)


 
 
Tu poza bodziszkami i berberysami pusto, ale byliny powycinane, bo brzydkie i suche i nie wyglądały zbyt dekoracyjnie

 

Od frontu lepiej, nadal sporo roślin, ale żurawki takie są. Z lewej żółci się hortensja z patyczka od Irenki.

Wschodnia strona domku to na razie miejsce na rośliny ;-) Poza różą pnąca i jedną żurawką nie miałam już ani sił, ani środków, by ją obsadzić. Ale gotowa, wyczyszczona czeka na wiosnę.


Wracałam ciemną nocą, a bardzo tego nie lubię. Inna sprawa, że Szarutek ma taki system świateł, którymi sam reguluje, że chyba zmienię nastawienie do jazdy po zmroku.

Zanim jednak odjechałam, tak około 16.00 pojawiło się czerwone słońce, a widoki były nieziemskie. Tylko jedno zdjęcie na szybko, bo chciałam skończyć robótki, a dzień taki krótki...

Jak to wspaniale, że wbrew złym prognozom listopad taki ładny. Dzisiaj ciepło, bezwietrznie, aż miło było znowu wrócić do ogrodowej harówki :-)

Natomiast towarzystwo wielkiego kleszcza, który właśnie szykował się do przezimowania na mojej skórze, mniej mi się podobała. Niewiarygodne, że one nadal są! Polecam uwadze!



Komentarze

  1. Różyczka nie poddaje się...ciągle trzyma fason i zdobi ganek! Już wyobrażam sobie jak Ci zakwitnie w przyszłym roku i będziesz miała różaną ścianę.
    Kleszcz!!! i to wielki, mam nadzieję, ze udało Ci się go unicestwić zanim wbił się w skórę. Mnie kleszcze bardzo lubią, już wykręcałam je z mojego ciała kilka razy a jeden zechciał mnie zarazić boreliozą. Brrrr..mam na ich punkcie trudny już do zwalczenia uraz. Bardzo mi uprzykrzają włóczenie się po chaszczach.
    Aleś wypolerowała wokół domku! Marcinki ciągle jeszcze sa ozdobą, ładnie masz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Różyczka lekko przywiędła, ale jest, za to jej liście zielono-lśniące są wprost zdumiewające w raczej ogólnej szarzyźnie. Oby tylko nie przemarzła, bo tu wieje strasznie. Zrobiłam jej kopczyk z ziemi, jeśli przemarznie to odbije, tylko wtedy poczekam na nowe kwiatki.
      Tak, kleszcz. Czyściłam rabatki myśląc sobie, że jednak los mnie wspiera, że udało mi się pokonać w życiu wszystkie przeciwności, samą siebie, kiedy poczułam łaskotanie na plecach, pod ubraniem! Złapałam drania! Chyba spadł na mnie z drzewa pod którym siedziałam. Chyba w ostatniej chwili, jeszcze mnie użarł. Jak dotąd kleszcze mnie omijały. Okropny był :-(
      Marcinki są niesamowite! Dostałam sporo tych sadzonek i trochę nie mając pojęcia (sic!) co sadzę, posadziłam wszystkie razem w jednym miejscu. Teraz już wiem i na wiosnę trochę je porozsadzam, by je rozmnożyć, ale taka kępa w jednym miejsce też wygląda dobrze.
      Dziękuję za 'ładnie' :-) Jak jest porządek, to nawet jak jest pustawo, to też to jakoś wygląda. No cóż listopad to nie jest czas na podziwianie ogrodów, ale może być znośnie.
      Miłego weekendu Grażyno :-)

      Usuń
    2. O rany! jednak użarł? obserwuj miejsce "użarcia" , tak jak pisałam mam okropną traumę kleszczową. Brat , ten z działką mazowiecką, bardzo źle przeszedł ugryzienie kleszcza, antybiotyk zadziałał momentalnie. Podejrzewano nawet covida. Nie chcę Cię straszyć , ale się obserwuj. Chociaż może chciałaś napisać..że jeszcze Cię nie użarł. Taką mam nadzieję
      Pogoda weekendowa taka sobie...

      Usuń
    3. Tak, chciałam napisać 'jeszcze mnie NIE użarł' ;-) Ja nie mam kleszczowej traumy, ale wokoło tyle moich znajomych ma lub miało problemy z tym zwierzem, że ja bardzo dokładnie oglądam swoją skórę. Teraz też będę sprawdzać, chociaż to na wyrost.
      Pogoda nie wiadomo jaka, prognozy się nie sprawdzają ostatnio ;-)

      Usuń
  2. Krysiu, ale wypucowałaś! Ten domek jest cudny:) koniecznie z każdej strony róże i powojniki, choć te różnie się sprawdzają. Marcinki tez tam fajnie i długo będą zdobić.
    Szczęście, że cię nie użarł kleszcz, kłopotliwe one bardzo i też już mam uraz, jak Grażynka:).
    Cieszę się, że anabelka rośnie, szybko masy nabierze.
    Faktycznie na listopad nie ma co, na razie narzekać. Kolory i widoki są, cieszmy się każdą chwilą i każdym etapem. Po takim wysiłku, odpoczynek konieczny:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ! :-) Jestem bardzo zadowolona, bo kocham ten domek, a w paru miejscach był bałaganik. Ciągle brakowało czasu, teraz droga jasna - sadzić! Róże na pewno, bo pokazały, że im tu dobrze. Co do powojników - z Młocin mam bardzo różne doświadczenia. Świetnie poszedł tylko jeden, ten co i u Ciebie Summer Snow. Ale ja by go jeszcze raz nie posadziła. Pięknie jest jak zielony i kwitnie, ale potem te suche pędy wszędzie, mnóstwo czyszczenia, chociaż on nie z tych co trzeba ciąć. Marzy mi się hortensja pnąca - w starym ogrodzie była już 2 metrowa :-( Chyba spróbuję.
      W dobrym miejscu się anabelka przyjęła, czekam na kolejny rok.
      Kleszcze to draństwo, no ale co począć? Przecież nie zamkniemy się w 4 ścianach ;-))))) Dobrze że u Ciebie już dobrze.
      Dzisiaj 3. szczepienie, już po, jak teraz normalnie się to odbywa. Jak sobie przypomnę 1, szczepienie, to aż się wierzyć nie chce prze co przeszliśmy.

      Usuń
  3. I słusznie Krysiu:).
    No właśnie rozwiązałam problem z tym powojnikiem, bo miałam identyczne spostrzeżenia. Wiosną tnę wszystko na 1,5 m wysokości i idą nowe pędy, bo tak bajzel. Hortensja pnąca będzie najlepiej trafionym pomysłem. Ma odurzający zapach, jak w krajach śródziemnomorskich.
    Też planuję 3 dawkę szczepienia, ale na razie muszę wyjść z boleriozy, w grudniu mam 3 dawkę tężca, a potem covidowa;).
    Mnie śmieszą wiadomości, pokazują niechętnych na szczepienie, a potem jak dopada choroba, to inna gadka, tylko czy to nie fotomontaż;). Ale my tu o ogrodach, a nie polityce, zdrówka Krysiu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zakochałam się w horetnsji pnącej od 'pierwszego wejrzenia'. Zobaczyłam ją zimą! Te jej powyginane pędy z łuszczącą się kora były tak cudne, że wkrótce posadziłam ją u mnie. Wcześniej kupiłam wielką sadzonkę na balkon, zanim jeszcze miałam ogród. Przez rok było cudnie, ale jednak wymarzła w donicy. Do dzisiaj mam te jej pędy zasuszone jako ozdobę na kratce oddzielającej mnie od sąsiada. Kiedy kwitnie to to jest zjawisko, cały rok jest piękna, bezproblemowa, nie choruje, tylko tak wolno rośnie.
      Ja nie wiem, na czym polega problem ludzi, którzy boją się szczepienia. W sumie każdy decyduje niby za siebie, tylko tu akurat, to nie jest do końca tak, bo... wiadomo. Ale ja wolę o ogrodach :-)

      Usuń
  4. Moja hortensja pnąca rośnie u mnie po słupie elektrycznym, miałam brzydki widok na niego. Teraz tak go oplotła, że nic nie widać. Na początku słabo rosła, chyba w 1999r ją sadziłam, chciałam wyszarpać i wywalić, ale nie dała się, widać na gruzowisku powodziowym zapuściła głęboko korzenie. I teraz to olbrzym, drzewo właściwie, taki 8-10m.
    Jest bezproblemowa i bezobsługowa. I ten zapach:), a przy tym koronkowe kwiaty, całe mnóstwo.
    No właśnie, zostawiamy tematy nieogrodowe:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam to cudo. Hortensja pnąca ma niesamowity system korzeniowy, dlatego pierwsze dwa lata wygląda mizernie, ale potem to już idzie nieźle. U mnie w 5 lat zarosła płot. Tak, te kwiaty są dokładnie koronkowe.
      I jeszcze ta Twoja uwaga o niej jako o drzewie. Masz rację i to warto wiedzieć, bo to na początku takie sobie pnącze, ale po latach to niesamowity ciężar, wymagający solidnej podpory. Jeżeli posadzę ją przy domku, tylko na początku puszczę ją na ścianę, a jak doczekam ;-) większej, zrobię dla niej specjalną pergolę między domkiem o ogrodzeniem. Oj byłoby pięknie to zobaczyć :-)

      Usuń
  5. To się pochwalę żem po trzeciej dawce i chyba mnie trochę bierze bo przysypiam tam gdzie się rozkładam czyli na sofie. Ale nic poza tym.
    Rzeczywiście bardzo łatwo się można zaszczepić, wystarczy pójść do apteki i już, trzeba tylko mieć 6 miesięcy po drugiej dawce.
    O widzę, że borelioza coraz większe kręgi zatacza, w mojej rodzinie już było kilka przypadków...też staram się o niej nie myśleć ale po włóczeniu się wszystko zaczyna mnie swędzić..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nawet plastra zapomniałam odkleić. Studenci dają mi tak popalić dzisiaj wieczorem, że jestem bliska utraty cierpliwości. COVID jest obecnie super wymówką na wszystko, ale mam wrażenie, że głównie na lenistwo :-(
      Do Borkowa dopiero w poniedziałek. Jak ja to wytrzymam ;-)))))

      Usuń
    2. Jak się czujesz po trzeciej dawce? Do poniedziałku już tylko jeden dzien...

      Usuń
    3. Łapa boli, ale tylko tyle. Dzień aktywny to i szybko minął. Dziękuję, a jak u Ciebie poszczepiennie?
      W pracy za oknem, które jest poniżej poziomu terenu mam rosnąca stertę nawianych liści. Do połowy szyb mam mozaikę kolorowych liści, muszę jutro zrobić zdjęcie ;-) Jesień maluje obrazy nadal.

      Usuń
    4. Nawet łapa nie boli, chyba, że dotknę, to trochę. Zrób zdjęcie mozaice z liści...musi ciekawy masz widok !

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty