Ostatnie rośliny posadzone...

Z trudem :-( 

Wicher głowę urywał, a ja bardzo, ale to bardzo nie lubię wiatru. Szkód po wczorajszej wichurze brak, tylko misa rdzawa zmieciona z postumentu. Daleko nie miała, spadła na mięciutki trawnik, już stoi tam, gdzie jej miejsce. 

Poza tym wiatr posprzątał, wszystkie liście z grabów i olsz wywiane w świat. No kochany jednak ten wiatr ;-)

Przygotowałam rabatkę na nowe trawki - przekopałam, oczyściłam z chwastów co znowu narosły, wykopałam doły i wiadomo ... rosną.

Trafiły na rozchodnikową zamykając rabatę od prawej strony.Będą tu widoczne z każdej strony, a jednocześnie będą tłem dla małych roślin i dla siebie. O prawej dwa 'gracki' (czyli Miskant  chiński 'Gracillimus'), przed nimi 3 prosa rózgowate 'Rotstrahlbusch', a przed nimi trzcinniki krótkowłose 'Brachytricha' Dalej rozchodniki pomieszane z włosistymi turzycami. 


Jak się mój plan nie sprawdzi, nie ma problemu. Przesadzanie traw mam opanowane od lat. Przesadzanie, dzielenie kęp, trawom nie tylko to nie szkodzi, ale wręcz pomaga w ich urodzie.

Dzisiaj zresztą przesadziłam dwa prosa rózgowate, takie same, jak te co kupiłam ostatnio. Źle były posadzone, schowane, cała ich lekkość i zwiewność zniknęła. Wykopałam i teraz zamykają rozchodnikową z lewej strony. Za nimi na razie jeszcze nawłoć, ale wiosną się rozstajemy ;-)


I tyle na dzisiaj. Trzecia wizyta w tym tygodniu i przyznam, że jestem nieco wyczerpana.

A na rabacie 'Pod Kogutem' braku prosa jakoś nie widać ;-) Tylko cudne kwiaty miskantów falują na wietrze. Doskonale rozumiem fascynację ich urodą, ale jednak w parku w Łazienkach bym ich nie posadziła ;-)

Co mi zostało do zrobienia? Skoszenie trawników łąkowych, co wyraźnie widać na zdjęciach. Ciągle planuję, że to dzisiaj, a potem są pilniejsze prace. Może w poniedziałek się uda, a jak nie, to dopiero w listopadzie. Od 27 października przerwa w podróżach do 4 listopada.

Komentarze

  1. Hahaha..rosną sobie te miskanty w Łazienkach i wcale ładnie się prezentują, mają w nazwie, że są chińskie a król Staś lubił "chińszczyznę" ja ne lubię ale lubię miskanty. Rosną sobie nad wodą a podobno już co najmniej od stu lat w Europie się je używa w ogrodach. No dobrze nie od ponad dwustu ale gdyby król Staś żył to by je sobie posadził, tak myślę.
    No to inni je posadzili....:)

    Ale pieścisz swój ogród, Będzie co podziwiać w przyszłym roku!

    Wiatr duł i bałam się, że pozrywa wszystkie czerwone liście z klonów w Arboretum w Rogowie, ale nie! trzymały się drzew i trafiłyśmy, z koleżanką, na najpiękniejszy ich moment. Ale spektakl!
    Jest tam co oglądać, nie tylko klony tam zachwycają.

    Powodzenia w ostatnich pracach przedzimowych!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chińszczyzna to jest na bazarach ;-))), a chińska np. porcelana to jednak co nieco inna sprawa. Pierwszy klon miskanta został sprowadzony do Danii w 1935 roku, głównie do produkcji biomasy. Historycznie zatem nie istniał w Polsce przed tą datą. Jestem archeologiem i wierność historyczna ma dla mnie wielkie znaczenie.

      Nie tyle pieszczę, co po prostu zajmuję się ogrodem tak jak potrafię. Posiadanie ogrodu tego wymaga, inaczej lepiej go nie mieć.
      Nie tylko klony i nie tylko w arboretum - gdzie nie spojrzeć pełno kolorów. Mój srebrzysty nadal ma liście, a wzdłuż dróg prowadzących przez lasy, widoki są takie, że trzeba pilnować kierownicy ;-)

      Usuń
  2. Obejrzałam nowości na rabatach, już fajnie wygląda, a jak się to rozrośnie, to cudnie będzie. Osobiście najbardziej jednak lubię miskanty, hakonki i carex Elata. Masz wielkie szczęście, że wiatr wywiewa liście, u mnie na odwrót, masz sprzymierzeńca.
    Chińska porcelana też mi się podoba. Ale sporo chińskich roślin, to często niekontrolowana inwazja, np miskant cukrowy który miałam. Śliczny, ale w szybkim tempie cały ogród opanuje;).
    Mimo iż to koniec października, w ogrodzie jest na co patrzeć i taki fajny nastrój panuje:).
    Odpoczynek po intensywnym sezonie jest konieczny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że rozrośnie się w fajny sposób. U mnie jednak czasem trudno przewidzieć, bo to jednak łąka, do tego podmokła miejscami. Jest na co czekać i to też jest wartość :-)
      U Ciebie jest na co patrzeć, u mnie nadal jednak duuużo za mało roślin, a i to co posadzone rośnie jak z łaski. Bardzo powoli. Np. drzewa.
      Odpoczynek konieczny. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak byłam zmęczona. Drugi dzień się lenię i wcale mi to nie przeszkadza ;-)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty