Obudziło mnie słońce!

I od razu mam inny apetyt na życie ;-) Ta mglista buro-szarość ostatnich dni, tygodni działa na mnie nieco obezwładniająco. Niby żyję, ale nie w moim normalnym tempie z dziesiątkami pomysłów na każdy dzień. No to taki podarowany dzień i pognałam do Borkowa. Jeszcze sąsiad dodał mi przyśpieszenia, zaczynając wiercenia o 8.00 rano. Używa chyba młota pneumatycznego, bo mózg przestaje pracować w takim hałasie.

Po drodze widoki na zaśnieżone pola, sosny ubielone, ale drogi czarne, suchutkie, nawet te moje lokalne. A na miejscu wszyściutko na swoim miejscu, tylko ślady kota na mostku, chyba jedynego odwiedzającego ostatnio. Bobry ciche u mnie, tylko sąsiad ma nową tamę. 

Dziwne te ślady, nawet nie jestem pewna, czy to kot, chyba raczej coś skaczącego, ale ja się na tym kompletnie nie znam. Może pomoc się przyda ;-)


Przyznam, że w słońcu to ja wszystko widzę inaczej ;-) Moja rabata z głazami zielenieje kosodrzewiną, czerwienieje tawułami japońskimi, złoci się choiną kanadyjską

Czerwieni i zieleni nadal sporo. Ogniki posadzone jesienią jak na razie pięknie rosną, a czerwień to wierzba czerwona i smocza.


Świerki są, chociaż miałam zły sen, że bobry je wycięły. Jednak nie ma sensu zajmować się snami, kiedy rzeczywistość taka piękna ;-)

Staw o tej porze roku śpi pod trawami, pałkami, lekkim lodem. Wkrótce zasypie go śnieg, dzisiaj jeszcze odbija błękity nieba i blask słońca.


Na jednym z głazów kolekcja porostów coraz większa. Ciekawa jestem, co zrobi z nimi ten nadchodzący mróz.

Zielona trawa, całość w słońcu taka radosna, a wiciokrzew zaostrzony to nie da się żadnym mrozom. Znam go z Młocin. Dopiero od lata rośnie, wkrótce będzie zielony płot.




A potem poszłam w pola ;-) trochę oglądając się za siebie. Widok mojej działki z oddali jest miły, w moim odczuciu wpisuje się w ten krajobraz.







Zapisując dzisiaj zdjęcia w archiwum otworzyłam kolejny folder na rok 2021, ósmy już, a miesiąc 79. Ja okrutnie uporządkowana jestem, zorganizowana do bólu, bałagan jest dla mnie pojęciem obcym ;-) Pisałam o tym wiele razy - Ordnung muss sein - mam we krwi, chociaż ja nie Niemka, tylko ojciec, zdobywca Berlina, jakoś ten ich porządek pokochał i wpajał go we mnie, jak widać skutecznie. Co więcej, syn ma tak samo.

Komentarze

  1. A jednak Cię poniosło, nie dziwię się, też by mnie ciagnęło, jeszcze zielono tam, ładnie, duża przestrzeń wkoło, te ślady warte są zidentifikowania, może lis?
    Mnie tez słońce dzisiaj uradowao, zaraz zrobiło się ładniej w mieszkaniu, ale dziś miałam wizytę u dentysty wic nieco mnie przygnębiło.
    Twój Borków jest niedaleko działki mego brata, niedaleko Osiecka, lubie tam jezdzic i to tam poluję na owady. On, pilnując się przed pandemią, ma słabe serce, po raz pierwszy na działce zimuje i bardzo sobie to chwali.
    BArdzo się ucieszyłam, ze zaglądnełąs do mego bloga. O Wenezueli i domu w Andach pisze w latach 2011-2014. W 2014 wyjechalam do Polski i juz niestety nie odważyłam się wrócić. Przeczytalam Twoje wspomnienia z Nigerii i troche wrócily moje wspomnienia z tamtych lat, Wenezuela była jednak dużo bardziej spokojna i dostatnia.
    Podam Ci jeden z postów o moim andyjskim domu, ale jest ich dużo węcej. Poszperaj w tych latach.
    https://i-tu-i-tam.blogspot.com/2011/05/moj-andyjski-ogrodmi-jardin-andino.html

    Pozdrawiam Cię serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że światło słoneczne na wszystkich ma taki dobroczynny wpływ. Rzeczywiście, Osieck po drugiej stronie 'siedemnastki', ale blisko. Ja w Borkowie nie zimuję, drewniaczek jest tylko na lato.
      Ogród andyjski widziałam, cudo, aż nie miałam odwagi zapytać, czy to już tylko wspomnienia. Ale coś wiem o tych miejscach minionych, dawnych, których już nie ma dla nas. Zaria, prawie 7 lat, kawał życia, więc wiem. Samo życie. W latach 1974-2011 podróżowałam bez przerwy, a właściwie żyłam co parę lat gdzie indziej. Teraz osiadłam i już nie mam ochoty ruszać się nigdzie poza mój osobisty bermudzki trójkąt: Inflancka-Mlociny-Borków ;-))))

      Usuń
    2. Nawojażowałaś się, albo namieszkałaś co pare lat gdzie indziej. Ja chcialabym wrócić w Andy, nie wiem czy mi sie uda. Nie wygląda na to, że tam coś się zmieni w najbliższej przyszlości. Powrót do Polski w 2014 roku to była wyprawa trzydniowa, prawdziwa odyseja.
      Ale w Andach zostawiłam moje serce, no powiedzmy, połowę mego serca. Eh...

      Usuń
    3. I jedno, i drugie. Podróżowałam, zwiedzałam, mieszkałam dłużej, lub krócej, ale Ty to co innego. Miałaś dom, swoje miejsce, nie wyobrażam sobie nawet jak czasem musi Ci tego brakować. Jesteś jednak chyba osobą, która jednak patrzy przed siebie, a nie za siebie i co chwila tworzysz sobie nowe cele. Ale żal wraca i to rozumiem doskonale.

      Usuń
  2. Piękny masz ogród, piękny nawet gdy jesień w nim panuje, bo przecież nie zima. Nie dziwię się że masz ochotę tam zaglądać nawet wtedy gdy śpi. W słońcu jeszcze ładniejszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Dzisiaj, w słońcu było pięknie. Jeszcze jesiennie, zobaczymy co ten mróz za tydzień zrobi. Tak, lubię tu zaglądać. Wiesz co jest dziwne - nie ma ptaków. Usiadłam sobie cichutko i patrzyłam, czy coś fruwa. Nic. Psy szczekały we wsi, może dlatego?

      Usuń
  3. Piękne kolory i światłocienie; nieco słońca i inny świat!
    Patrzę na te ślady na śniegu i zastanawiam się, czy nie zawitała do Ciebie kuna; tak na gryzoniową przekąskę - trochę chyba podobne :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O dziękuję za pomoc expertki! Pasują, a kuna miły zwierz, niech sobie przychodzi. Wprawdzie gryzoń, ale dla mnie nieszkodliwy. Byle kretów nie ruszała, bo niszczą turkucia. Wolę krety niż turkucia.
      Kretowisk już sporo było, teraz to ziemia zbyt zmrożona chyba.

      Usuń
    2. To było tylko przypuszczenie :-) A kretów kuna nie ruszy - woli to, co biega po ziemi (np. myszy, szczury) lub znajduje się na drzewach (wiewiórki, jaja ptaków i ich pisklaki; niestety, mało kto jest ideałem). Należy do łasicowatych (łasice, borsuki, wydry ...).

      Usuń
    3. Ale trafne przypuszczenie jak sądzę. Ja mogłam tylko wymyślić kota;-)
      A komu potrzebne ideały! Myszy u mnie dostatek, szkoda że nornic nie zjada.

      Usuń
    4. Nornicami i ich krewniakami także nie pogardzi :-)

      Usuń
    5. No to kocham kuny. Może znasz metody by je zachęcić do częstszych wizyt ;-)))
      Boję się jechać do Borkowa, już raz się zakopałam w tych moich polach w śniegu.

      Usuń
    6. Chodziło mi o artykuł Adama Wajraka "Kuny nie wystraszysz" w "Wyborczej", ale są jakieś zabezpieczenia linków. Sam artykuł otwiera się czasami w całości, czasami tylko jest jego początek.
      O co chodzi? Kuna jest pożyteczna, nawet zapach jej odchodów odstrasza gryzonie. Czasami jednak zamieszkuje niezbyt szczelne poddasza budynków i wtedy ciężko ją wykurzyć.

      Usuń
    7. Link rzeczywiście nie działa, pomimo tego, że mam prenumeratę GW. Poszukam po tytule. Teraz coś pamiętam, czytałam o tym. No mieszkać z kuną byłoby kiepsko ;-) Ten mój drewniaczek dość szczelny, poza tym tam jest jedynie otwarta antresola, chyba by się jej nie spodobało. dzięki za ciekawe informacje.

      Usuń
  4. Czytając Twój post, miałam wrażenie, jakby to wiosna już przyszła. Jakaś taka radosna atmosfera. U mnie sporo śniegu jeszcze.
    P.S. Jak ja lubię ten Twój drewniany płot

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty