Bardzo listopadowy grudzień

 Listopad był jednak nietypowo październikowy, zielony i kolorowy. Grudzień nastał szary, bury i bardzo bardziej listopadowy ;-) Do tego dzień dzisiaj jak wywleczony z podziemi, zimny, wietrzny i niestety, wbrew prognozom bez odrobiny światła. Zaplanowałam Borków na dzisiaj, a że to już DWA TYGODNIE! minęły, nie zmieniłam planu.

Poza tym miałam słoninę do zawieszenia, domek do postawienia, grzyby do posadzenia ;-)))) czas było działać. Słonina wisi, ale najpierw smutne widoki po całości

Nie doczekałam się gości i ciekawa jestem co zastanę za tydzień. Na tarasie w stolicy też zawiesiłam, ale jak wróciłam z Borkowa, był już tylko sznurek ;-)

Grzyby rosną, domek stoi

Jak berberysy urosną i posadzę kolejne, wtedy będzie to jakoś wyglądało. Teraz jest smutno i pusto.

A widoki wokoło mało zimowe, takie bure.

Zwiozłam drewno na domki dla owadów, warsztat gotowy. Drewno celowo jest takie spatynowane, by domek wyglądał, jak by miał wiele lat.

Jak zawsze działam w warunkach domowych. Tu nie ogranicza mnie czas, ani pogoda. Te długie grudniowe dni wykorzystam na wykreowanie nowego projektu. Tym razem w nieco mniejszej skali, niż wiaty na narzędzia, ale za to mam nadzieję, że uda mi się zrobić coś ciekawego. Nie zebrałam ani szyszek, ani traw, kleju nie mam, ma być domek dla owadów, a nie pułapka na nie.

Czy się uda? Mam czas, materiały i narzędzia. Pozostaje jedynie praca i cierpliwość.