Bobrowy Borków 13 maja


Kolejny dzień, kolejna relacja w mojej ogrodowej kronice. Zapis dopiero dzisiaj, bo wczoraj zmęczenie zwyciężyło. Nie narzekam, lubię takie fizyczne wyczerpanie po owocnym, ogrodowym dniu. A dzień był owocny :-) 

Zacznę jednak od końca, bo ten widok na pożegnanie wczoraj bardzo mnie ucieszył. Jakże zielono.


Widać też nową ławeczkę przy ognisku. Zanim jednak mogłam się cieszyć tym widokiem, musiałam wykonać kilka mniej radosnych czynności jak np. dotarganie bali spod bramy i desek z samochodu na ich miejsce przeznaczenia.


Bale od sąsiada, a deski z tartaku na dokończenie ogrodzenia prysznica. 


Potem po rozmaitych przymiarkach zabrałam się za piłowanie bali na pół. Żadne ułożenie bali tych rozmiarów nie pasowało w miejsce po dawnych ławeczkach. Kiedyś było tu tak ;-)


To rok 2015


Stół własnej roboty stoi nadal, a ławeczki teraz są takie


Ognisko zarosło i wczoraj nie dałam rady go doprowadzić do porządku.


Deski na ławeczkach te same, pasują do stołu. Taka właśnie siermiężność  to mój wybór dla Borkowa, mój borkowy styl ;-)


Ta ławeczka powstała w ubiegłym roku, wpasowana w pogięte graby. Zdjęcie z wczoraj, graby jeszcze nie w pełni ulistnione, a ten z prawej jak zawsze nieco inny.


Suchy strumień znowu bez wody. Aż trudno uwierzyć, jak szybko zniknęła. To pokazuje zapotrzebowanie nawet mojej niegdyś bagnistej ziemi w wodę. Obrośnięty jeszcze tyko trawami, ale wkrótce będą tu liczne rośliny - naturalne jak wiązówka błotna i kukliki zwisłe - ale też moje nasadzenia.


Ten obecny wygląd strumienia może się wydawać banalnie prosty - ot trawiaste brzegi. Ale doprowadzenie go do takiego stanu dzisiaj, po tym jak powstał w 2015 i wyglądał tak jak poniżej, wcale nie było łatwe.


No księżycowy krajobraz, tylko ścieżka jest i dęby rosną.Wtedy jeszcze cztery. Ten pierwszy z lewej z nieznanego powodu padł.


A tu obficie porośnięte brzegi strumienia z masą wiązówki błotnej, pieczołowicie wykopywaną po łąkach i przenoszoną do mnie. Teraz to już sieje się sama.


Tak jak i kukliki.


Knieć i rzeżucha


Pod jarzębiną orliki w pąkach, obok gąszcz - dereń karłowy, wilczomlecz złocisty, bodziszek wspaniały, tylko trawy muszę przerzedzić i poprzycinać.



Zielono, po dawnej suchej, trzeszczącej trawie ani śladu, teraz też pada, widoczki miłe do oglądania ;-)




Dzisiaj dzień domowy, zakupowy, może dam radę skosić trawę na Młocinach, ale po wczorajszych zmaganiach muszę raczej zregenerować siły. Poza tym pada przelotnie, dość zimno, pewnie poczekam do soboty i pojadę po pracy pod wieczór. Będzie też okazja posadzić pierwsze rośliny z moich wysiewów.  Kolekcję jak na mnie mam okazałą ;-), planuję podzielić te roślinki pomiędzy ogrodami.






Pogoda wreszcie będzie coraz cieplejsza, od soboty można sadzić, rośliny już zahartowane , czas najwyższy do gruntu.

Komentarze

  1. Z tymi kuklikami to jednak tak źle nie jest, też się rozchylają :-)
    A sadzonki roślin pięknie porosły. Z dzieciństwa pamiętam, że nazywano je flancami :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z kuklikami jest wręcz wspaniale! Mnożą się same i jakoś zawsze tam, gdzie mi pasują. Już mają te kudłate kwiatuszki ;-)
      A flance nadal są używane przez zawodowców, np. 'flance pomidorów sprzedam' często jest w ogłoszeniach. Chyba używane głównie w przypadku warzyw, jakoś nie natrafiłam na np. flance pelargonii?

      Usuń
    2. Chyba chodzi właśnie o warzywa, bo pamiętam, że wysyłano nas, dzieciaki, po flance np. kapusty. Taka tęsknota za klimatem dzieciństwa ;-)

      Usuń
    3. Dzieciństwo wraca jako piękny czas, chociaż przecież wcale nie wszystko wtedy wydawało się takie wspaniałe, jak teraz. Ja wychowałam się w wielkim ogrodzie, którego dawno już nie ma, a on wraca i wraca. Długo szukałam kwiatów, żółtych, wysokich, których było tam dużo. Rok temu wreszcie znalazłam - rudbekia naga, złote kule, ależ się cieszyłam. Kwitły, a i w tym roku zapowiada się że będzie jej sporo.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty