Motyle, skarpa i astry.

Motyle zmusiły ;-) mnie dzisiaj do krótkiego polowania. Po prostu była ich taka masa na sadźcach, że nie miałam wyboru. Uruchomiłam aparat i zabrałam się za uwiecznianie tych cudów! I tak czekałam, aż trawniki wyschną, bo w planie miałam koszenie. Nie doczekałam się, bo jak skończyłam z motylami to zaczęło padać. Deszcz towarzyszył mi niemal do końca dnia, ale nie był to w sumie zły dzień!

Zamiast koszenia zabrałam się za ogarnianie skarpy nad rzeczką. Moje nasadzenia pięknie podrosły, ale lokalne trawy i inne chaszcze były szybsze :-( No czas był najwyższy opanować to miejsce. Kilka godzin z przerwami na deszcz i chociaż nadal do celu daleko, to już to zaczyna mieć jakiś sens.

Nie raz to piszę - powoli, ale do celu ;-)

Na koniec to ja już miałam tylko odrobinę siły, by jedynie uwiecznić moje kwitnące cuda. No to zapraszam do oglądania!

Pierwsze astry, zatem to jednak jesień nadchodzi. I dobrze, upały tego lata odebrały mi zbyt dużo czasu. No bo przy blisko 40 stopniach z pracy w ogrodzie nici :-(

Małe rudbekie SunKa Ching (ach te nazwy ;-)))). Taka niziutka odmiana, ale są drugi rok, nie znikają jak te popularne.

Tawuła japońska Shirobana. Zdjęcie nie oddaje kolorów kwiatów, są wielokolorowe

Miskant chiński Malepartus zaczyna kwitnienie. Ależ cudne są te paki.

I jeszcze tradycyjnie widoczki po całości, bo tuż przed odjazdem zaświeciło pięknie i ogród zrobił się magiczny. Ach to światło!

 Oby tak dalej ! :-)))))